DZWON

Są tacy, którzy czytali tę wiadomość przed tobą.
Zapisz się, aby otrzymywać świeże artykuły.
E-mail
Nazwa
Nazwisko
Jak chcesz przeczytać „Dzwon”?
Bez spamu

Zamieszczony na jego blogu list od osoby, która twierdzi, że w przeddzień Bożego Narodzenia biskup homlski i żłobin Stefan (Anatolij Neszczeret) uwiódł studentów teologicznych instytucji edukacyjnych i księży młodszych od niego rangą, wywołał burzliwą reakcję społeczeństwa.

Służba prasowa Jego Świątobliwości Patriarchy Moskwy i Wszechruskiego TUT.BY przesłała bezpośrednio protodiakona Andrieja Kurajewa i biskupa Stefana z prośbą o komentarz.

Sekretarz prasowy Białoruskiego Kościoła Prawosławnego Arcykapłana Sergij Lepin również nie omawiał zarzutów wobec biskupa, ale uważnie odnotował, że Andriej Kurajew został niedawno wydalony z Moskiewskiej Akademii Teologicznej za krzywoprzysięstwo i poradził mu, aby skontaktował się z diecezją homelską.

- Kościół nie komentuje tej brudnej sprawy. Naszym zadaniem jest tylko modlitwa, – oficjalne stanowisko diecezji homelskiej wyraził sekretarz Administracji Diecezjalnej, archiprezbiter Georgij Alampiew.

W diecezji homelskiej TUT.BY udało się porozmawiać z jednym z duchownych, który pomimo odmowy BOC na komentarz, zgodził się jednak omówić publikację i zawarte w niej oskarżenia.

- To wszystko kłamstwa i brudy, kompletny nonsens. Mogę przypuszczać, że Kurajew postanowił w ten sposób nie dać się zapomnieć. Broni się, usprawiedliwia i jest mu obojętne, w kogo obrzuca błotem.

Ksiądz jest oburzony licznymi nieścisłościami w publikacji Kurajewa.

- Jeśli planujesz oszustwo, przemyśl każdy najdrobniejszy szczegół. W publikacji Kurajewa zauważono następujący szczegół: mówią, że w Kormie biskup ma „dwa łóżka w celi klasztornej”. Nigdy nie miał tam żadnych łóżek, była tylko jedna zepsuta kanapa. Nikt z Czernigowa, z wyjątkiem rektora szkoły teologicznej, nigdy nie przyszedł do biskupa.

Nasz rozmówca jest przekonany, że wszelkie oskarżenia pod adresem biskupa Stefana są bezpodstawne, sugeruje jednak, dlaczego mogły się pojawić.

- Po śmierci arcybiskupa Arystarcha na czele naszej diecezji stanął biskup Stefan. Zaczął przywracać porządek w sferze kościelnej, co wywołało niezadowolenie wśród księży, z których część zaczęła mu się sprzeciwiać. Nie wszystkie jego decyzje cieszyły się popularnością – np. eksmitując księży z mieszkań służbowych, wywołał potok skarg i apeli do wszystkich władz.

Ksiądz jest przygnębiony, że nikt nie myśli o tym, jak wiele nowy biskup zrobił dla diecezji w ciągu tych niecałych dwóch lat, ale wszyscy cieszą się, że wierzą w bezpodstawne wypowiedzi jednej osoby.

– Czytacie ten rzekomy list, rzekomo od Siergieja F., który nie nakłada żadnych ograniczeń – i nie ukrywa swojego imienia, i jest gotowy świadczyć o Ewangelii na krzyżu… Zapytajcie Kurajewa, niech wam powie. Porozmawiaj z nim.

Protodiakon Andrey Kuraev odmówił odpowiedzi na pytania TUT.BY.

Biskup Stefan, na świecie Siergiej Aleksiejewicz Nikitin, urodził się w Moskwie, ale dorastał i dzieciństwo spędził w fabrycznej wiosce manufaktury Wozniesienskaja, rejon Bogorodski, obwód moskiewski, gdzie jego ojciec był jednym ze starszych księgowych fabryki. Matka biskupa Stefana, Ljubow Aleksiejewna Nikitina, była pochodzenia duchowego. Jej ojciec, ksiądz moskiewski, został mnichem w kościele Trójcy Świętej w Łużnikach pod imieniem Sergiusz w klasztorze w Daniłowie, gdzie przez długi czas był archimandrytą, a następnie wyświęcił na biskupa i mianował biskupem Uglicza. Wszyscy członkowie rodziny Nikitin byli głęboko religijni.

Seryozha uwielbiał chodzić do kościoła, a w domu często „ubierał się” w szaliki i bawił się w „nabożeństwo”. Rodzina miała nadzieję, że pójdzie w ślady dziadka, chłopiec jednak marzył o zawodzie lekarza, który pomoże mu czynić dobro ludziom. Po ukończeniu szkoły Seryozha wstąpił do męskiego gimnazjum (w pobliżu katedry Chrystusa Zbawiciela), a po ukończeniu studiów został studentem Uniwersytetu Moskiewskiego. W 1918 roku ukończył studia i został wysłany do Azji Środkowej. Po powrocie do Moskwy wstąpił do kliniki Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego. W tym samym czasie rozpoczął pracę w sierocińcu dla dzieci upośledzonych umysłowo. Siergiej Aleksiejewicz stanął przed wyborem między nauką medycyny badawczej a pracą praktykującego lekarza. Starszy Optina Nektarios pobłogosławił go, aby praktykował. Przez długi czas Siergiej Aleksiejewicz był praktykującym lekarzem zarówno na wolności, jak i w więzieniu, kiedy został księdzem, a później biskupem.

Ze specjalizacji biskup Stefan był neurologiem. Zawód lekarza był zgodny z jego dziecięcymi marzeniami o pomaganiu ludziom. Zawsze starał się komuś pomóc, zaopiekować się kimś, kogoś zorganizować, a miał pod swoją opieką kilka starszych kobiet.

W Moskwie Siergiej Aleksiejewicz zaczął odwiedzać kościół św. Mikołaja na Maroseyce, a następnie został jego naczelnikiem. Tutaj 16 lutego 1931 roku został aresztowany pod zarzutem udziału w organizacji kontrrewolucyjnej, która rzekomo istniała przy kościele św. Mikołaja w Klennikach. Z protokołów przesłuchań Siergieja Aleksiejewicza Nikitina wynika, że ​​był on gotowy cierpieć za wiarę i nie poszedł na kompromis ze swoim sumieniem.

30 kwietnia 1931 roku Siergiej Aleksiejewicz został skazany na trzy lata więzienia w obozie pracy przymusowej w Krasnowiszerskim na północnym Uralu.

Będąc w Krasnej Wiszerze, Siergiej Aleksiejewicz został natychmiast zatrudniony w swojej specjalności jako lekarz. Początkowo badał więźniów przybywających do obozu, a następnie został mianowany ordynatorem oddziału gruźlicy szpitala obozowego.

Jako zarządca miał prawo do osobnego pomieszczenia, w którym w soboty i ważne święta wierni gromadzili się potajemnie na modlitwę. Święte Dary przechowywano także w izbie lekarskiej, gdzie komunię udzielał chorym przyjaciel Siergieja Aleksiejewicza, ksiądz mieszkający w barakach i pracujący przy ładowaniu drewna. Przyszły biskup, narażając się na największe ryzyko, starał się pomóc więźniom, zwłaszcza duchownym, modląc się, aby sam Pan pozwolił lekarzowi rozpoznać osoby o randze duchownej w zbliżających się do niego ogolonych i nagich ludziach, przybywających z obozu jenieckiego .

Przyjazne nastawienie lekarza zjednało mu sympatię otaczających go osób. Jedna z pielęgniarek tak o nim opowiadała: „Doktor Nikitin odwiedził pacjenta i przywiózł ze sobą radość życia: jasnowłosy, niebieskooki, ubrany w białą bluzkę haftowaną w chabry, recytował „Eugeniusz Oniegin”, który znał z sercu albo opowiadał niewinne dowcipy”. W leczeniu był ostrożny i konsekwentny, zawsze mając nadzieję na wyzdrowienie, nawet jeśli pacjentowi pozostał 1% życia i wierzył, że ten jeden procent może przeważyć nad pozostałymi 99% śmierci.

Kiedy Siergiejowi Aleksiejewiczowi pozostało już sześć miesięcy do końca kadencji, zaczęły się kłopoty. Znany mi sanitariusz z administracji obozu słyszał, że wysłano na jego temat materiały do ​​Moskwy. Odnotowano jego chęć złagodzenia losu więźniów. Sprawa groziła mu karą kolejnych dziesięciu lat więzienia. Lekarz był przygnębiony tą wiadomością. Widząc go w tym stanie, ta sama pielęgniarka powiedziała mu: „Siergiej Aleksiejewiczu, spróbuj jeszcze jednego lekarstwa. Pobłogosławiliśmy Matrioszę w Penzie, ona pomaga każdemu, nawet zaocznie. Idź na brzeg rzeki (lekarz miał prawo wyjść za drut) i krzyknij do niej, poproś o pomoc.” Siergiej Aleksiejewicz skorzystał z tej rady. Poszedł nad brzeg rzeki, modlił się tam gorliwie do Boga, po czym trzykrotnie zawołał: „Matrysza, pomóż mi! Mam kłopoty." Ponadto złożył przysięgę, że jeśli modlitwy Matrioszy pomogą i wszystko dobrze się ułoży, po wyjściu z obozu pierwszą rzeczą, którą zrobi, będzie ją odwiedzi.

Bez żadnych problemów Siergiej Aleksiejewicz został na czas zwolniony i wysłany do obwodu włodzimierskiego. Pierwszą rzeczą, jaką zrobił, był wyjazd do krewnych w Moskwie, ale następnego dnia do Penzy towarzyszyła mu siostra. Po zwolnieniu dwóch chłopaków z tego samego obszaru zostało zwolnionych. Zapytał ich o Błogosławioną Matryonę. Wiedzieli o tym od swoich matek i ciotek. Siergiej Aleksiejewicz wszedł do wskazanej chaty, która była otwarta i pusta. I tylko na stole stało coś w rodzaju małego pudełka. „Witam” – powiedział Siergiej Aleksiejewicz. „Witam, Serezhenko” – odpowiedział głos z koryta. Siergiej Aleksiejewicz podszedł do stołu i zobaczył małego człowieka, niewidomą kobietę w chustce, z słabo rozwiniętymi rękami i nogami. "Skąd znasz moje imie?" - „Nie pamiętasz, jak sześć miesięcy temu zadzwoniłeś do mnie i poprosiłeś o pomoc? Naprawdę miałeś duże kłopoty. Przez cały ten czas modliłem się za Ciebie. Ale wkrótce staniesz przed tronem Bożym i wtedy będziesz się za mnie modlił. Zostając księdzem, Siergiej Aleksiejewicz niezmiennie pamiętał ją po raz pierwszy w każdej proskomedii, nawet przed swoimi rodzicami.

Po opuszczeniu obozu Siergiej Aleksiejewicz podjął pracę jako lekarz, najpierw w mieście Karabanowo, a następnie w mieście Strunino, rejon Aleksandrowski, obwód włodzimierski. Tutaj, w Struninie, które stało na linii kolejowej, Siergiej Aleksiejewicz mógł łatwiej odwiedzać swoje siostry, krewnych, przyjaciół i znajomych.

W Struninie doktor Nikitin z pewnością był już tajnym księdzem. W nocy służył w swoim mieszkaniu, a w ciągu dnia pracował w szpitalu i przychodni. Bardzo niewiele osób, w tym Lidia Władimirowna Ambartsumowa, wiedziało o tajnym kapłaństwie doktora Nikitina. Lidia Władimirowna miała okazję uczestniczyć w tajnych nabożeństwach sprawowanych przez księdza Sergiusza w Struninie. Rozpoczął nabożeństwo bliżej rana, służąc bardzo cicho, szeptem.

W 1950 roku ksiądz Sergiusz Nikitin zdecydował się wejść na drogę otwartej służby Kościołowi Chrystusowemu. W tym celu udał się do Taszkentu, aby spotkać się z panującym biskupem. Ten ostatni był zachwycony jego wszechstronnym wykształceniem, urokiem osobistym i usposobieniem duchowym i obiecał włączyć go do grona duchownych, gdy tylko Siergiej Aleksiejewicz będzie mógł uwolnić się od świeckiej służby. Jednak nie było to takie łatwe. Szefowie zażądali od niego znalezienia zastępstwa. Przez cały rok sprawa nie uległa zmianie. Siergiej Aleksiejewicz popadł w przygnębienie, zwłaszcza że z Azji Środkowej nadeszło przypomnienie, że na niego czekają. Szef miejskiego wydziału zdrowia dobrze traktował Siergieja Aleksiejewicza i swoim autorytetem go zwolnił. Siergiej Aleksiejewicz zrezygnował i wkrótce odszedł.

Posługa księdza Sergiusza w Azji Środkowej trwała pięć i pół roku i była bardzo trudna. W tym czasie był trzykrotnie przenoszony z parafii do parafii i za każdym razem było to trudne.

Najpierw wysłano go do miasta Kurgan-Tube, które w swoich listach nazywał „miejscem zapomnianym przez Boga”. Mieszkał tu przez 9 miesięcy i przez cały ten czas służył w prawie pustym kościele. Pewnego razu w Niedzielę Przebaczenia nie było pielgrzymów, ale ks. Sergiusz wyszedł, aby wygłosić kazanie. „Komu powiesz? – zapytał sługa ks. Sergiusz, sierota Stiopa: „Tam nikogo nie ma”. - „Nie ma ludzi, ale świątynia jest pełna niebiańskich mocy (świątynia była poświęcona świętemu Archaniołowi Michałowi) i będę z nimi rozmawiać”.

Ojca Sergiusza przeniesiono do Taszkentu, a Władyka powierzyła mu budowę domu modlitwy we wsi Łunaczarskoje, sąsiadującej z Taszkentem. Klimat środkowoazjatycki wpłynął na zdrowie ks. Sergiusz, - chore serce, nerwica wegetatywna dawała się we znaki na każdym kroku. O. Sergiusz był wyczerpany i ostatecznie zdecydował się rozstać z Azją Środkową i ze względów zdrowotnych poprosić o wyjazd do Rosji, do Władyki Gury w Dniepropietrowsku.

W Dniepropietrowsku 28 czerwca 1957 r. archiprezbiter Sergiusz objął obowiązki starszego kapłana klasztoru św. Tichona i został spowiednikiem sióstr. O. Sergiuszowi bardzo zależało na przestrzeganiu przepisów oraz na zrozumiałym czytaniu i śpiewaniu. Przyszedł do kościoła na dwie godziny przed rozpoczęciem mszy i rozpoczął proskomedię, aby bez pośpiechu wspominać wszystkich swoich bliskich.

Wladyka Gury radziła przyjąć ks. Sergiusz został mnichem, na co się zgodził. Na początku stycznia 1959 r. arcybiskup Gury nadał arcykapłanowi Sergiuszowi tonsurę, nadając mu imię na cześć św. Szczepana z Makhriszchi. W Wielkanoc 1959 roku biskup Gury podniósł Hieromonka Stefana do godności archimandryty.

Po śmierci biskupa Gurii ks. Stefan chciał dla siebie znaleźć jakąś małą wiejską parafię, aby móc w niej modlić się i służyć w wolności do końca swoich dni. Takie miejsce znalazł we wsi Korizhe niedaleko Małego Jarosławca. Jednak nie taka była wola Boga.

Ksiądz Stefan został zarekomendowany patriarsze Aleksemu jako kandydata na biskupa. 7 kwietnia w moskiewskiej katedrze patriarchalnej Objawienia Pańskiego archimandryta Stefan został wyświęcony na biskupa Mozhaisk, wikariusza diecezji moskiewskiej. Mieszkał i służył w kościele Złożenia Szat przy ulicy Dońskiej. Mówili o jego kazaniach, że po wysłuchaniu go raz nie można było nie przyjść drugi i trzeci raz. Duchowni przybywający w sprawach służbowych do swoich parafii byli przyjmowani przez biskupa w klasztorze Nowodziewiczy. Wladyka Stefan uczestniczyła także w nabożeństwach w kościołach podlegających jego jurysdykcji. Przyjdzie skromnie, niezauważony stanie w progu i po wysłuchaniu nabożeństwa przekaże księdzu uwagi i polecenia.

Władyka Stefan nie musiała długo pracować na swoim nowym polu. Nagle poważnie zachorował. Przez jakiś czas był pomiędzy życiem a śmiercią. W czasie rekonwalescencji Władyka mówiła wszystkim o konieczności wyrobienia i zaszczepienia w sercu nieustannej modlitwy: „Śpię, ale serce moje czuwa” oraz o konieczności ochrony uczuć przed złymi i w ogóle niepotrzebnymi wrażeniami.

Przez jakiś czas po chorobie biskup Stefan stopniowo zaczął uczęszczać na nabożeństwa do kościoła Złożenia Szat i wygłaszać tam kazania. Poważna choroba biskupa – udar – doprowadziła do tego, że 9 kwietnia 1962 r. został zwolniony „zgodnie z… prośbą, ze względu na bolesny stan… ze stanowiska biskupa Mozhaisk”. Ale już 19 lipca 1962 r. biskup Stefan został mianowany pełniącym obowiązki biskupa Kaługi i Borowska.

Przez cały Wielki Post 1963 roku nie mogłem chodzić do kościoła – bardzo źle się czułem. Na krótko przed śmiercią biskup skarżył się na silny ból serca. „Wszystko jest dla mnie trudne: męczy mnie siedzenie, męczy mnie stanie, mam dość jedzenia. Mówią mi: „Poszedłeś do służby wcześnie po chorobie”. Ale dla mnie lepiej umrzeć stojąc, niż żyć leżąc. Przez cały ostatni tydzień swojego życia biskup Stefan wspominał zmarłego w kościele obok tronu arcybiskupa Melchizedeka (Pajewskiego) i mówił: „Chciałbym tak umrzeć!”

Tydzień przed śmiercią biskupa Szczepana odwiedził go jego duchowy syn. To było w niedzielę Fomino. Wydawało się, że Wladyka czuje się dobrze, jest pogodna, wesoła i żartuje. Wcześniej dużo służyłem: w Wielkim Tygodniu, w Wielkanoc i tego dnia na św. Tomasza. Biskup odprawił mszę i wyszedł głosić kazanie. Podzielił się Chrystusem z ludem i pogratulował kobietom ich święta, zachęcając je, aby naśladowały przykład żon niosących mirrę – naśladowały Chrystusa i służyły Mu. Podkreślił, że Kościół Święty tak docenił wyczyn świętych niewiast, że św. Marii Magdalenie przyznano rangę równą apostołom. W tym momencie subdiakon Biskupa, zgodnie z wcześniejszymi instrukcjami Biskupa, przypomniał mu, że przemawiał już 7 minut, lecz Biskup kontynuował swoje przemówienie. „Święte kobiety niosące mirrę służyły Zbawicielowi zarówno swoją pracą, jak i majątkiem, oddały wszystko Chrystusowi. My też...” Po tych słowach zaczął tonąć. Otaczający duchowni wzięli go na ręce. Położyli go na podłodze. Westchnął trzy razy – i było po wszystkim.

Na prośbę biskupa za życia został pochowany we wsi w kościele wstawiennictwa Najświętszej Marii Panny. Akułowo w pobliżu stacji Otradnoe (koło Moskwy).

Biskup Stefan (Nikitin) był spowiednikiem takich biskupów i księży jak metropolita Jan (Wendland) (1909‒1989), archiprezbiter Jewgienij Ambartsumow (1917‒1986), archiprezbiter Gieorgij Kondratiew (1929‒1994), archiprezbiter Sergiusz Orłow (potajemnie tonsurowany - Hieromonk Serafin) (1890‒1975), Archimandryta Borys (Cholchev) (1895‒1971). Arcybiskup Meliton (Sołowiew) (1897‒1986) korzystał z poleceń biskupa Stefana. Wszyscy zachowali o nim dobrą pamięć aż do swojej śmierci.

Spośród żyjących dzisiaj pastorów za uczniów biskupa Stefana uważają się: arcybiskup zaporoski i melitopolski Wasilij (Zlatolinski); Arcykapłan Aleksander Kulikow, proboszcz moskiewskiego kościoła św. Mikołaja w Klennikach; Walerian Krechetow, proboszcz kościoła wstawienniczego we wsi Akułowo, rejon Odincowo, obwód moskiewski, spowiednik diecezji moskiewskiej; Valery Boyarintsev, proboszcz kościoła Archanioła Michała w mieście Ałupka. Arcykapłan Włodzimierz Worobiow, rektor moskiewskiego kościoła św. Mikołaja w Kuźnieckiej Słobodzie, rektor Uniwersytetu Humanitarnego św. Tichona, czci Wladykę jako swego duchowego mentora; Arcykapłan Aleksander Saltykow, rektor kościoła Zmartwychwstania Chrystusa w Kadaszi; proboszcz kościoła św. Mikołaja w Kuźnieckiej Słobodzie Aleksander Szczelkaczow. Wszyscy ci pasterze wykorzystują dziś w swojej pracy to, co otrzymali w swoim czasie od biskupa Szczepana. Doświadczenie duchowe nabyte poprzez komunikację z biskupem przekazuje swoim podopiecznym przeorysza klasztoru św. Mikołaja Mohylew nad Dnieprem Evgenia (Wołoszczek). Wszyscy świadczą: łączność z biskupem Szczepanem dała im najważniejsze doświadczenie w życiu chrześcijanina i pasterza – doświadczenie komunikacji ze świętym człowiekiem.

Każdy, kto pamięta biskupa Stefana, zauważa, jaką był niezwykle bystrą i promienną osobą. Powodem tego światła, wyraźnie wpisanego w pamięć ludzi, jest wielka miłość biskupa Szczepana do Boga i do ludzi. O. A. Ostolopova, która bardzo lubiła „Doktora Karabanowskiego”, jak biskup Afanasy (Sacharow) i Olga Aleksandrowna nazywali między sobą przyszłego świętego, napisała o nim: „... Jego dusza jest bardzo czysta i taka miękka, kochająca serce...". Z punktu widzenia relacji międzyludzkich miłość biskupa Stefana do ludzi objawiała się w najprostszych formach: zwykłej uważności, troski, wrażliwości na każdą potrzebę. Elena Władimirowna Apushkina pisze: „Zawsze starał się komuś pomóc, zaopiekować się kimś, kogoś zorganizować”. W jego domu zawsze mieszkała jakaś bezradna staruszka, która potrzebowała schronienia, potrzebowała nadzoru, a te staruszki nie zawsze miały własnych krewnych.

Pomógł finansowo wielu osobom. Charakterystyczne jest świadectwo matki przełożonej Ewgenii (Wołoszczuk): „Ojciec Sergiusz zawsze po otrzymaniu wynagrodzenia dzwonił do mnie. Miał listę starszych kobiet, którym pomagał, z adresami. I tak zapisał: ten - tak dużo, ten - tak dużo. A kiedy mu powiedziałam, żeby chociaż trochę zostawił dla siebie, Wladyka odpowiedziała: „To, co dałam, jest moje”.

Biskup Stefan był bardzo utalentowany – miał wspaniałą pamięć, doskonałe wykształcenie świeckie, dużo czytał i miał doskonałą znajomość literatury rosyjskiej. On sam doskonale znał nabożeństwo i mówił innym: „Studiujcie nabożeństwo. Jest tam cała teologia. Znajdziesz tam odpowiedź na wszystko.”

Władyka Stefan nie lubiła pośpiechu. Przez długi czas występował w proskomedii. Na jego pomniku było 5000 nazwisk. I pamiętał wszystkich.

Biskup Stefan radził powstrzymywać uczucia od niepotrzebnych wrażeń, zwłaszcza od wszystkiego, co złe. Radził, aby nie ulegać ciekawości, gdy na ulicy gromadzi się tłum, aby obejrzeć jakieś wydarzenie.

Jego życie było bardzo skromne. Interesy materialne nie miały nad nim władzy. Ciągle pomagając innym, sam nie miał nic więcej. Jedyne, co posiadał, to biblioteka, którą zapisał swoim duchowym dzieciom.

Najważniejszą rzeczą dla biskupa Stefana było zawsze pełnienie woli Bożej. Wszędzie i zawsze jej szukał.

Biskup Stefan prosto i jasno wyjaśnił prawdy ewangeliczne. Wielu, którzy go znali, wydawało się, że przemawiał przez niego sam Chrystus. Jednak głównym kazaniem biskupa Stefana było jego własne życie. Stanowczość jego wiary i miłości do Boga i Kościoła znana była nawet Jej wrogom. Osiągnął więcej dzięki swojej łagodności i pokorze niż inni dzięki surowości.

Wladyka była osobą bardzo radosną. Potrafił śmiać się z samego siebie, ogólnie lubił dowcipy.

Jego bratanek podzielił się swoimi ostatnimi, niedawnymi wspomnieniami związanymi z Władyką Stefanem. Aleksiej Nikołajewicz wspomina: „Komunikacja z wujkiem trwała do 12 roku życia. Życie Władyki Stefano było bardzo proste, ale nie spartańskie: żelazne łóżko, dwa regały, biurko. W domu zawsze były kwiaty. Na parapecie wisiały „wiszące” rośliny, które zawsze kwitły. Jedna kwitła niebieskimi kwiatami, druga białymi kwiatami. Siergiej Aleksiejewicz nazwał ich „młodą parą”. Miał też w swoim mieszkaniu jakąś roślinę o dużych liściach w kształcie serca, po której można było określić pogodę: jeśli na czubku liścia pojawiła się kropla, oznaczało to, że będzie padać. Na ścianie wisiał zegar i duża mapa geograficzna Rosji. Razem z Władyką zawsze mieszkały samotne starsze kobiety, które pomagały mu w pracach domowych, ciągle się zmieniały: Tatiana Michajłowna, Ciocia Pasza, Ciocia Katia... W pokoju Władyki w Struninie zawsze unosił się zapach bzu - pacjenci przynosili mu kwiaty z wdzięcznością. Był to czas głodu i kiedy odwiedzałem ks. Stefano, na śniadanie jedliśmy ziemniaki z jogurtem. ...Kiedy zasnąłem, och. Stefan kazał mi usiąść na podłodze (ponieważ nie było miejsca), zapalił lampę i świece i serwował całą noc. Wladyka Stefan był człowiekiem niezwykłej życzliwości, pomagał każdemu, komu mógł i jak mógł. Oddał swoją pensję. Zawsze miał życzliwą twarz i oczy. Wladyka dobrze znała i kochała literaturę. Uwielbiał żartować, śmiał się do łez, a nawet płakał.

Data urodzenia: 16 maja 1971 Kraj: Rosja Biografia:

Urodzony 16 maja 1971 r. we wsi. Urazowski, rejon Valuysky, obwód Biełgorod. Ochrzczony w niemowlęctwie.

Ukończył liceum. W latach 1989-1991 służył w armii sowieckiej.

W 1991 roku wstąpił do Seminarium Teologicznego w Stawropolu.

22 kwietnia 1994 r. w macierzystym kościele Seminarium Duchownego w Stawropolu ku czci św. Ignacego Brianczaninowa został tonsurowany na mnicha.

26 kwietnia 1994 roku w katedrze św. Andrzeja w Stawropolu przyjął przez wikariusza święcenia diakonatu.

5 maja 1994 roku został mianowany diakonem pełnoetatowym Katedry ku czci Świętego Apostoła Andrzeja Pierwszego Powołanego w Stawropolu.

W czerwcu 1996 roku został mianowany starszym zastępcą inspektora Seminarium Teologicznego w Stawropolu i nauczycielem przepisów liturgicznych.

W 1997 roku został podniesiony do rangi archidiakonatu.

Od 28 listopada do 11 grudnia 2001 roku służył w kościele św. Mikołaja w Yeisk. 15 grudnia 2001 roku został mianowany diakonem pełnoetatowym katedry Świętej Wielkiej Męczennicy Katarzyny w Krasnodarze.

25 grudnia 2001 roku w katedrze Katarzyny w Krasnodarze przyjął święcenia kapłańskie. Mianowany proboszczem kościoła św. Michała. Oktyabrskaja, rejon Kryłowski, obwód krasnodarski.

W latach 2004-2007 zaangażował się w budowę nowego kościoła św. Michała w St. Oktiabrskaja.

Od 2007 r. - proboszcz budowanego kościoła Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Pawłowska, obwód krasnodarski. Budowę świątyni zakończono w 2011 roku.

Od 2008 r. - dziekan okręgu kościelnego w Tichoretsku diecezji jekaterynodarskiej.

Decyzją Świętego Synodu z 25–26 grudnia 2013 r. () został wybrany biskupem Tichoretskiego i Korenowskiego.

31 grudnia 2013 roku w katedrze Katarzyny w Krasnodarze metropolita Izydor z Jekaterynodaru został podniesiony do godności archimandryty.

Sakrę biskupią przyjął 24 stycznia 2014 roku w kościele Wszystkich Świętych, który zabłysnął na ziemi rosyjskiej, rezydencji patriarchalnej w Moskwie.

Biskup Stefan (Nikitin)(28.09.1895 – 28.04.1963)

Biskup Stefan, na świecie Siergiej Aleksiejewicz Nikitin, urodził się 15/28 września 1895 roku w Moskwie, w pobożnej rodzinie. Matka Siergieja Ljubow Aleksiejewna pochodziła z duchowieństwa - jej ojciec, ksiądz, pod koniec życia przyjął monastycyzm i został biskupem. Mój ojciec pracował jako starszy księgowy w dużej manufakturze.
Jako dziecko Siergiej uwielbiał „ubierać się” w szaliki, „służyć” nabożeństwom i często odwiedzał świątynię Bożą.

Po ukończeniu szkoły podstawowej kontynuował naukę w Pierwszym Gimnazjum Męskim, po czym wstąpił na Wydział Lekarski Uniwersytetu Moskiewskiego. W 1918 roku wśród wielu uczniów został wysłany do Turkmenistanu, gdzie w tym czasie panowała epidemia malarii. Po powrocie do Moskwy współpracował jako rezydent u prof. Rossolimo, znany lekarz z kliniki nerwowej Uniwersytetu Moskiewskiego. W tym samym czasie rozpoczął pracę w sierocińcu dla upośledzonych umysłowo przy Milyutinsky Lane. W tej pracy poznał Borys Chołczow- przyszły Archimandryta Borys, z którym zaprzyjaźnili się na całe życie.

W tym czasie Siergiej Aleksiejewicz stanął przed trudnym wyborem między pracą lekarza praktykującego a praktykowaniem medycyny naukowej. Jako osoba głęboko religijna, chciał podjąć tę decyzję za błogosławieństwem starszego. Zwrócił się do Borysa Chołczowa, który utrzymywał kontakt ze Starszym Nektarym z Optiny (obecnie wsławionym mnichem), z prośbą o zorganizowanie dla niego wycieczki do wioski. Kholmischi, gdzie wówczas mieszkał ks. Gruczoł miodowy. Wtedy było to niezwykle trudne, ale spotkanie się odbyło.

Sam Siergiej Aleksiejewicz opowiedział o tym Borysowi Wasiljewiczowi po jego powrocie: po przybyciu do ks. Nektaria, ujrzał przed sobą bardzo starego, chorowicie wyglądającego mężczyznę i nagle zaczęło pojawiać się uczucie irytacji, wrogości i nieufności wobec duchowych zdolności „starca”, ale mimo to - odkąd podszedł na taką odległość - otrzymał błogosławieństwo i pozostał na rozmowie ze starszym. I starszy nawiązał z nim rozmowę o czasach Starego Testamentu, o tym, jak wysoka kultura i rozwinięta cywilizacja była przed potopem, jak ugruntowała się ówczesna ludzkość, która osiągnęła wiele osiągnięć, i jak Pan przez Noego przez sto lat wzywał ludzi do nawrócenia – głosił pokutę w obliczu gniewu Bożego i na dowód swoich słów zbudował arkę. „A dla ludzi tamtych czasów” – powiedział starszy – „bardzo dziwne było widzieć, jak starzec, który w epoce wspaniałej kultury stracił rozum, złożył jakieś nieporęczne pudło ogromnych rozmiarów i nawet głosił w imienia Bożego o nadchodzącym potopie. To niedorzeczne!”

Tutaj Siergiej Aleksiejewicz, dotychczas zakłopotany tematem rozmowy, rozpoznał własną minę... „Starzec” czytał w jego myślach. Ogarnęło go wielkie zakłopotanie. Nigdy nie pytał o chorobę – starszy pobłogosławił go, aby udał się na spoczynek. Rano przed wyjazdem błogosławił Siergieja w drodze ks. Nektar szybko powiedział: „Praktyk, praktyk”. Otrzymał więc odpowiedź na swoje niewypowiedziane pytanie.

Przez długi czas po otrzymaniu odpowiedzi Siergiej Aleksiejewicz był praktykującym lekarzem, neurologiem. Musiał leczyć ludzi zarówno na wolności, jak i w więzieniu, a nawet po przyjęciu święceń kapłańskich i późniejszych święceniach biskupich wykorzystywać swoją rozległą wiedzę medyczną w kwestii duszpasterstwa. Zawsze starał się pomagać ludziom, opiekował się chorymi i samotnymi starszymi kobietami.


W latach dwudziestych Siergiej Aleksiejewicz zaczął odwiedzać kościół św. Mikołaja w Klennikach, gdzie trafił razem z Borysem Wasiljewiczem Chołczowem. Pod przewodnictwem ks. Sergiusz Mechev, w 1925 roku został członkiem dwudziestego kościoła i głową kościoła, aktywnym pomocnikiem proboszcza i podzielił los całego duchowieństwa kościoła Maroseya oraz wielu braci ołtarzy i czynnych parafian - w 1931 roku został został aresztowany i zesłany.


Podczas pobytu w obozie w Krasnej Wiszerze pracował jako lekarz, starając się ulżyć trudnej sytuacji chorych, zwłaszcza duchownych; duchownych rozpoznał po oczach, po spojrzeniu - wśród wielu nagich ludzi z ogolonymi głowami, przychodzących na badania z obozowej inspekcji sanitarnej.


Podczas pobytu w obozie wydarzyło się w życiu Siergieja Aleksiejewicza wydarzenie, które zapamiętał do końca życia. Dodatkowo rozpoczęte śledztwo zagroziło jego już wówczas bliskiemu uwolnieniu i dostrzeżono jego chęć złagodzenia trudnej sytuacji duchowieństwa i „członków Kościoła”. Mógł dostać dodatkowe 10 lat. A sympatyczna pielęgniarka, widząc jego przygnębiony nastrój, opowiedziała mu o ascetce pobożności - błogosławionej Matronuszce, która pomaga każdemu, kto wzywa jej imię w modlitwie, prosząc o jej pomoc w trudnych okolicznościach. Siergiej Aleksiejewicz wyszedł na ulicę, żarliwie modlił się do Boga i wzywał Matronę o pomoc, składając przysięgę, że jeśli jej modlitwa mu pomoże, odnajdzie ją i odwiedzi ją po wyjściu na wolność.

W 1933 r. został bezproblemowo zwolniony i zesłany na obwód włodzimierski.

Wypełnił swój ślub, odnalazł i odwiedził Błogosławionego. Zobaczył przed sobą drobną, starszą, niewidomą kobietę, leżącą bez ruchu. Zawołała go po imieniu (wspominając jednocześnie o okolicznościach, które go do niej sprowadziły) i opowiedziała mu swoją historię: kaleka od urodzenia, oślepła po chorobie, a całe dzieciństwo i młodość spędziła leżąc w kościele, pozostawiona przez bliskich pod opieką duchownych. Ksiądz nauczył dziewczynę modlitwy, udzielił jej komunii i wyjaśnił jej nabożeństwo. Niezainteresowana niczym, głęboko przeczuwała i zapamiętała to, co usłyszała, zapamiętała wiele tekstów Pisma Świętego i od dzieciństwa stała się wielką modlitewniczką, obdarzoną przez Pana wieloma darami, do której wielu ludzi przybywało po pocieszenie. W rozmowie z Siergiejem Aleksiejewiczem Matronuszka powiedziała, że ​​wkrótce będzie „potrzebna” w Moskwie, że ją tam zabiorą i tam umrze. Jej słowo się spełniło: zmarła w szpitalu więziennym. Miejsce jej pochówku nie jest znane, ale sama błogosławiona matrona Anemnyasevskaya (Belyakova Matrona Grigorievna) została kanonizowana w 1999 roku, a materiały z jej życia zostały opublikowane.

Błogosławiona przepowiedziała Siergiejowi Aleksiejewiczowi jego przyszłość w kapłaństwie i poprosiła go, aby się za nią modlił; Później, gdy został księdzem, wspominał Matronę podczas każdej liturgii – „nawet przed swoimi rodzicami” – powiedział.

Po zwolnieniu Siergiej Aleksiejewicz rozpoczął pracę w swojej specjalności, najpierw w mieście Karabanowo, a następnie we wsi. Strunino, rejon Aleksandrowski, obwód włodzimierski. Mieszkając tam, poznał bliżej Święty Atanazy (Sacharow), biskup Kovrov.

Siergiej Aleksiejewicz prowadził życie głęboko modlitewne; Jego pobożność doprowadziła do podjęcia decyzji o służeniu Panu w kapłaństwie, a święcenia kapłańskie przyjął z rąk biskupa Atanazego – według różnych źródeł, w 1934 lub 1935 r., potajemnie.

Z wielkimi trudnościami, pokonując opór przełożonych i organów bezpieczeństwa państwa, udało mu się rzucić pracę i wyjechać, aby służyć Kościołowi Bożemu w Azji Środkowej, gdzie służył jego przyjaciel, ks., który już dawno przyjął święcenia kapłańskie. Borys Chołczow.


O. Sergiusz otrzymał nominację w bardzo odległym mieście Kurgan-Tube, gdzie musiał służyć w pustym kościele przez 9 miesięcy – w tym samym czasie wygłaszając kazanie, odpowiadając na pytanie zdziwionego chłopca-sługa – „Ludzi nie ma, ale świątynia jest pełna mocy niebieskiej, przemówię do nich” (kościół był poświęcony św. Archaniołowi Michałowi).

Po kilku przemieszczeniach w całej diecezji środkowoazjatyckiej ks. SergiuszCałkowicie zrujnował swoje zdrowie: miał chore serce, a klimat tego regionu był dla niego przeciwwskazany. W 1955 roku został przeniesiony na Ukrainę, do klasztoru Tichwin w Dniepropietrowsku, gdzie został spowiednikiem klasztoru. Złożył śluby zakonne i otrzymał imię Szczepan na cześć św. Stefan Machriszczski. W 1959 roku został podniesiony do rangi archimandryty. Klasztor został nagle i pospiesznie zamknięty przez władze – ks. Szczepan wykonał na ołtarzu proskomedię i nie pozwolono mu nawet dokończyć liturgii.

Po tym ks. Stefan miał wielkie pragnienie służenia Panu i ludziom na pustyni, w wiejskiej parafii, ale hierarchia miała inne plany. Został zarekomendowany Jego Świątobliwości Patriarsze Aleksemu I jako kandydata na biskupa. 7 kwietnia 1960 otrzymał święcenia kapłańskie i mianowany biskupem Mozhaisk, wikariuszem diecezji moskiewskiej; Kolosalny ciężar, jaki na niego nałożono jako kierownika spraw diecezji moskiewskiej, doprowadził pod koniec 1961 roku biskupa Stefana do ciężkiej choroby – udaru mózgu z częściowym paraliżem. Po pewnym czasie wyzdrowienia został przeniesiony do Kaługi, gdzie pełnił obowiązki biskupa kaługi i borowska. Doświadczając dotkliwych cierpień z powodu następstw choroby, odpowiadał na wezwania bliskich do przejścia na emeryturę: „Lepiej umrzeć na stojąco, niż żyć na leżąco”, ciężko pracował, służył i głosił.

Biskup Stefan zmarł 15/28 kwietnia 1963 roku na ambonie kościoła, po Liturgii Niedzieli Niewiast Niosących Mirrę, wygłaszając uroczyste kazanie – przerywając je w połowie zdania, w spokoju odszedł do Pana w ramionach tych, którzy z nim służyli.

Biskup Stefan został pochowany na cmentarzu kościoła wstawiennictwa św. Matka Boża we wsi Akulov, obwód moskiewski, przy ołtarzu.

Dwie historie o tajemnicy śmierci

Cenne życzenie biskupa Stefana

Pewnego dnia biskup Stefan (Nikitin) dowiedział się, że abp Melchisidek (Pajewski) zmarł w świątyni na wysokim miejscu podczas czytania Apostoła. I życzył: „Chciałbym tak umrzeć!” O biskupie Stefanie opowiedziała mi Elena Władimirowna Apuszkina, wyznawczyni Chrystusa, skazana w 1932 r. na trzy lata zesłania w Kazachstanie. W Moskwie mieszkaliśmy w sąsiednich domach i odwiedziłem niewidomą już Elenę Władimirowna, aby jej coś na głos przeczytać. Pamiętam, że czytałem cerkiewno-słowiański z błędami, a Elena Władimirowna cierpliwie mnie poprawiała, rozumiejąc, że jestem nowy w Kościele i dopiero niedawno zostałem ochrzczony. A poziom mojej ignorancji w tamtym czasie był taki, że kiedy Elena Władimirowna opowiedziała mi o starszych z Optiny, naiwnie uwierzyłem: starsi to starzy ludzie, bardzo mądrzy, mili i kochani dziadkowie. Wszystko było jasne w sprawie mądrych dziadków, ale co oznacza tajemnicze słowo „Optina”?

Przyszłość była nieznana, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że pewnego dnia kupię dom pod Optiną Pustyn i się tu osiedlę. Ale przyszłość rzucała już cień na teraźniejszość, a historie Eleny Władimirowna stopniowo wplatały moje życie w tkankę wydarzeń Optiny.

Oto opowieść o podróży przyszłego biskupa, a potem jeszcze młodego lekarza Siergieja Aleksiejewicza Nikitina, do Czcigodnej Optiny Starszej Nektariy (†1928). Po ukończeniu szkoły medycznej Siergiej Aleksiejewicz pracował w klinice dla dzieci upośledzonych umysłowo, był pasjonatem pracy badawczej i pewnego dnia stanął przed wyborem: czy poświęcić życie nauce, czy pozostać praktykującym lekarzem. Z tym pytaniem udał się do starszego. Podróż była długa, trudna i niebezpieczna. Po aresztowaniu i pokonaniu Optiny w 1923 r. Starszy mieszkał pod nadzorem we wsi Kholmishchi i potajemnie, pod osłoną ciemności, udali się do niego, aby się z nim spotkać, w przeciwnym razie nie dałoby się uniknąć kłopotów.

Zgodnie z poleceniem ojciec Nikon przywiózł Siergieja Aleksiejewicza do Chołmiszczi o zmierzchu. W chatce, w której mieszkał starszy, kończyli czytać Regułę wieczorną, a zza przegrody wyszedł ojciec Nektar, aby wyjść. Przeżywał już ostatnie etapy swojego ziemskiego życia i chodził z trudem, szurając nogami. Siergiej Aleksiejewicz był tak oszołomiony, że uznał za absurdalne zadawanie pytania starszemu. „Do kogo przyszedłeś?- on myślał. - Przecież ten zmięty starzec musiał postradać zmysły. Śmieszny". Gdyby to od niego zależało, natychmiast by odszedł. Ale ojciec Nikon przekonał już starca, aby przyjął młodego lekarza, ponieważ musi on wyjść o świcie, aby zdążyć na czas do pracy. I zaczęła się rozmowa:

„Młody człowieku” – zapytał ojciec Nektar, „czy czytałeś o powodzi?”

„Czytałem” – odpowiedział Siergiej Aleksiejewicz.

Wyobraź sobie” – kontynuował starszy – „w końcu obecnie całkowicie bezpodstawnie wierzy się, że era, której doświadczył rodzaj ludzki w czasach przed potopem, była pozbawiona radości, dzika i pełna ignorancji. Rzeczywiście, kultura była wtedy bardzo wysoka. Ludzie wiedzieli, jak zrobić wiele rzeczy, niezwykle dowcipni w koncepcji i piękni z wyglądu. Całą swoją siłę ciała i duszy poświęcili wyłącznie tej stworzonej przez człowieka posiadłości. Skoncentrowali wszystkie możliwości swojej prymitywnej, młodej natury tylko w jednym kierunku – pełnym zaspokojeniu potrzeb cielesnych. Ich problem polega na tym, że „stali się ciałem”. Zatem Pan postanowił skorygować tę ich jednostronność. Przez Noego zapowiedział potop, a Noe przez sto lat wzywał ludzi do nawrócenia, głosił pokutę w obliczu gniewu Bożego i zbudował arkę, aby udowodnić swoje słowa. Więc co o tym myślisz? Dla ludzi tamtych czasów, przyzwyczajonych do eleganckiej formy swojej cywilizacji, było bardzo dziwnie widzieć, jak szalony starzec w epoce wspaniałej kultury złożył jakieś nieporęczne pudło ogromnych rozmiarów i nawet głosił w imieniu Boga o nadchodzącym powodzi. Śmieszny.

Tutaj Siergiej Aleksiejewicz zarumienił się ze wstydu, zdając sobie sprawę, że starszy przeczytał jego myśli o „starym człowieku”. Ze zdumienia zapomniał nawet zadać pytanie i już go nie pamiętał. Jednak rozmowa zakończyła się spokojnie:

„Przypuszczam, że są zmęczeni drogą, a ja ci opowiadam o powodzi” – powiedział ksiądz i zaprosił Siergieja Aleksiejewicza, aby położył się na sofie.

Zmęczony lekarz natychmiast zasnął, a pod koniec nocy obudził się: czas już wychodzić. Starszy pobłogosławił Siergieja Aleksiejewicza w drodze i promieniując dziecinnie czystym uśmiechem, odpowiedział na niezadane pytanie: „Praktyk, praktyk”.

To było coś więcej niż odpowiedź na pytanie, gdyż specjalizacja lekarza ułatwiała władcy pozostanie w niewoli. W 1931 roku został aresztowany w grupie parafian Maroseevsky'ego i skazany na trzy lata więzienia. Z więzienia Butyrka lekarz Nikitin został przywieziony do obozu na Uralu Północnym i tam został mianowany sanitariuszem obozowym. Teraz lekarz przeprowadzał badania lekarskie więźniów, a w przypadku poważnych chorób zalecał skierowanie ich do lekkich prac. Siergiej Aleksiejewicz próbował złagodzić los więźniów, ale w pierwszych miesiącach, jak powiedziała Elena Władimirowna, było mu ciężko. I tutaj dodam do historii Eleny Władimirowna fragment ze wspomnień zmarłego arcykapłana Wasilija Jewdokimowa, który dwukrotnie służył w obozach.

Najtrudniejszą rzeczą w obozie, powiedział mi ksiądz, była melancholia samotności wśród niewierzących. Ale jak znaleźć ludzi o podobnych poglądach? Jak ich rozpoznać, skoro wszyscy mają ogolone głowy i noszą identyczne mundury więzienne? A Siergiej Aleksiejewicz błagał Pana o dar rozpoznania ludu Bożego. Był taki przypadek: do obozu wpędzono nową grupę, a w kolumnie więźniów był arcybiskup kazański – niestety zapomniałem jego imienia. I tak idzie, postrzępiony, ogolony, oczerniany i nagle słyszy szept Siergieja Aleksiejewicza: „Pobłogosław mnie, Panie”. Biskupowi nawet łzy popłynęły z oczu: „Myślałem, że jestem w piekle, ale słyszę głos anioła”.

Wkrótce, jak powiedziała Elena Władimirowna, lekarz Siergiej Nikitin został mianowany ordynatorem oddziału gruźlicy w szpitalu obozowym i przydzielono mu oddzielny pokój. W tym pomieszczeniu przechowywano Święte Dary i Ewangelię, a w nocy odprawiano w tajemnicy nabożeństwa. Trzyletni wyrok Siergieja Aleksiejewicza dobiegał już końca, gdy na lekarza napisano donos. Sanitariusz podsłuchał, jak kierownik obozu donosił komuś, że wszczęto nową sprawę przeciwko Nikitinowi, teraz nie ujdzie mu na karze trzech lat więzienia, a dostaną co najmniej dziesięć lat. Siergiej Aleksiejewicz był zdenerwowany, a pielęgniarka powiedziała mu: „Doktorze, błogosławiona Matryonuszka mieszka w naszej okolicy. Poproś ją o pomoc, ona pomaga każdemu.” Tak, ale jak dostać się z obozu do błogosławionego? „I dzwonisz do niej,- poradziła pielęgniarka, - ona usłyszy.” Tego samego dnia Siergiej Aleksiejewicz poszedł na brzeg rzeki i trzykrotnie krzyknął: „Matryonushka, pomóż! Mam kłopoty! I wtedy stało się tak: kierownika obozu przeniesiono do służby w innym miejscu, akta śledcze gdzieś zniknęły, a wkrótce lekarz został zwolniony.

Zaraz po uwolnieniu Siergiej Aleksiejewicz udał się do bł. Matryonuszki. Elena Władimirowna nie wiedziała, kim jest. Ale dane z archiwum FSB pozwalają nam stwierdzić: to błogosławiona Matrona Anemnyasevskaya, kanonizowana w 2000 roku przez Lokalną Radę Biskupów. Tak o tej podróży powiedział Siergiej Aleksiejewicz. Znalazł wskazaną mu chatę - drzwi były otwarte, a w domu nie było nikogo. „Wejdź, Panie”- usłyszał głos z głębi pomieszczenia. Tam, w pudełku, leżała niepełnosprawna kobieta wielkości siedmioletniego dziecka. Z powodu chorób i pobić jej rozwój zatrzymał się w dzieciństwie. Nie było nikogo, kto mógłby opiekować się przykutym do łóżka pacjentem, a dziewczynkę przez cały dzień niesiono do kościoła. W ten sposób zostało określone główne dzieło jej życia – modlitwa.

Istnieje inna wersja tej historii. „Wejdź, Serezhenko, wejdź”- powiedział błogosławiony do Siergieja Aleksiejewicza, natychmiast wołając nieznajomego po imieniu. Rozbieżności są zrozumiałe, jeśli weźmiemy pod uwagę dyspensę monastyczną wielkiego pasterza, który uważał za nieskromne informowanie, że błogosławiony nazywał go „panem”. A działo się to w czasie, gdy do jego konsekracji na biskupa Mozhaisk pozostało jeszcze 26 długich lat.

W tym miejscu wypadałoby wymienić, w jakich latach i w jakich diecezjach posługiwał biskup Stefan. Ale sama Elena Władimirowna nie powiedziała mi o tym. Wszystkiego dowiedzieliśmy się później - z książek. Dlatego odsyłam czytelnika do książek, a zwłaszcza do publikacji Aleksandry Nikiforowej, która zebrała najciekawsze wspomnienia o biskupie Stefanie. Bardziej znaczące wydaje mi się mówienie o ostatnim spotkaniu z Eleną Władimirowną. Była już w podeszłym wieku, a później w Pustelni Optina dowiedziałem się: służebnica Boża Elena zmarła w wieku 98 lat 7 lutego 1999 r., w dzień pamięci nowych męczenników i spowiedników Rosji. Tak więc podczas tego ostatniego spotkania rozmawialiśmy o tajemnicy śmierci i śmierci biskupa Szczepana.

***

9 kwietnia 1962 roku biskup Stefan doznał udaru mózgu i z powodu choroby przeszedł na emeryturę. A jednak 19 lipca 1962 roku został mianowany tymczasowym kierownikiem diecezji kałuskiej. Był to czas prześladowań Chruszczowa, mniej krwawych od poprzednich, ale nie mniej okrutnych. Zamknęli i zniszczyli kościoły oraz pod różnymi pretekstami zmniejszyli liczbę duchownych. Kiedy biskup Stefan dowiedział się, że proboszcz jednego z kościołów w Kałudze, chcąc zadowolić władze, napisał w protokole, że nie potrzebuje drugiego księdza, zagroził, że zakaże mu posługiwania. Ale oto fakt niespotykany wówczas: w latach prześladowań Chruszczowa zamknięto i zniszczono 6 tysięcy kościołów, a biskup Stefan otworzył dwa nowe kościoły w diecezji kałuskiej. Z różnych miast gromadzi pod swoimi skrzydłami płonących księży, którzy potrafią dodać otuchy ludowi w latach przygnębienia spowodowanego prześladowaniami.

Trudno było mu służyć. W katedrze w Kałudze służył tylko w dolnym kościele, ponieważ nie miał już sił, aby wejść na drugie piętro. A w czasie Wielkiego Postu 1963 roku zaczął się taki nieznośny ból w sercu, gdy nie można było już dostać się do kościoła. Biskup Stefan służył tylko w Wielkanoc i Tydzień św. Tomasza. I swoją ostatnią liturgię odprawił w dniu pamięci Niewiast Niosących Mirrę – 28 kwietnia 1963 r. Biskup przyjął komunię przy ołtarzu i wyszedł na ambonę, aby głosić. Mówił o tej wielkiej miłości, która pokonuje strach, a kobiety niosące mirrę nieustraszenie podążały za Chrystusem w czasach zaciekłych prześladowań. Wygłosił całe kazanie, brakuje tylko dwóch ostatnich sylab. Nagle zachwiał się, umierając, i subdiakonowi udało się go złapać. W ten sposób spełniło się upragnione pragnienie biskupa – umrzeć w Kościele Chrystusowym i blisko Chrystusa.

Biskup Stefan został pochowany na obwodzie moskiewskim – w pobliżu ołtarza kościoła wstawienniczego we wsi Akułowo. Wśród osób towarzyszących trumnie był zięć Eleny Władimirowna, inżynier Walerian Krechetow, a obecnie arcykapłan i proboszcz kościoła wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny we wsi Akułowo. Dawno, dawno temu, po ślubie z księdzem Konstantinem Apushkinem, Matka Elena modliła się do Pana, aby dał jej pobożne potomstwo. A jej rodzina rozrosła się jak owocujące drzewo, gdy wytrysną wody. Ojciec Walerian ma 34 wnuków, a wśród jego synów są już księża. Miłosierdzia Bożego dla tych, którzy cierpieli prześladowania i szli za Chrystusem w trudnych chwilach.

***

Jedno z moich osobistych wydarzeń wiąże się z dniem pamięci biskupa Stefana. 28 kwietnia miałem przyjechać do regionu Optina, aby sfinalizować umowę kupna domu. Spadkobierców było czterech, mieszkali w różnych miastach, dlatego zgodzili się spotkać w dokładnie wyznaczonym dniu. Muszę jechać, ale syn ma 40 stopni. OK, myślę, że w ciągu dnia sfinalizuję transakcję i wieczorem wrócę do domu. Gdzie dokładnie! Hegumen Mark, wówczas inżynier Misza Boychuk, od razu mi wyjaśnił, że od sześciu miesięcy walczy z rejestracją domu, ale nie może uzyskać zaświadczenia o osobistej działce. Oznacza to, że najpierw musi przyjechać komisja z Kaługi, zmierzyć ziemię, a następnie rada wsi wystawi zaświadczenie. Panie, miej litość! Co robić? Nagle sobie przypominam: 28 kwietnia to dzień pamięci biskupa kaługi Stefana. Jestem na ziemi kałuskiej, a on tu jest szefem. Bez wahania zadzwoniłem do świątyni Akulov i poprosiłem: niech ojciec Walerian pomodli się przy grobie biskupa Stefana, aby interweniował w mojej sprawie. I modlił się ojciec Walerian.

Nie może być! – wykrzyknął ojciec Marek, gdy dowiedział się, że załatwiłem sprawę w pół dnia.

Wszystko poszło jak w zegarku, z niezwykłą łatwością. „Tak,- powiedzieli w radzie wiejskiej, - Na to zlecenie z Kaługi musimy poczekać aż do działki marchewkowej!” I wystawili certyfikat na podstawie poprzednich pomiarów. Obsługa bawiła się już w przeddzień świąt, a do stołu zapraszano nas wszędzie: „Dlaczego stoicie jak przyrodni bracia? Oto gorące ziemniaki, grzyby, ogórki. Siej wkrótce, zyskaj siłę.” I nastała radosna wiosna.

Kiedy Władyka Stefan została przeniesiona do Kaługi, był szczęśliwy: Optina była w pobliżu. Niejednokrotnie przyjeżdżał do zdewastowanej Optiny, gdzie wszystko było zniszczone i zniekształcone, a w kościołach nadal stały traktory. Tutaj modlił się przy grobach starszych Optiny, płakał i radował się: "Ziemia Święta!" Dano mu nieść przez całe życie tę wielką miłość do Kościoła i jego sanktuariów, której nic nie było w stanie przyćmić. A oczerniających Kościół jest mnóstwo. W akatyście do ikony Matki Bożej „Radość Wszystkich Smutnych” znajdują się następujące słowa: „Kłopoty ze strony wrogów, kłopoty ze strony krewnych, kłopoty ze strony fałszywych braci”. Kłopoty ze strony wrogów są zrozumiałe. Kłopoty krewnych są bolesne, ale znajome. A kłopoty fałszywych braci to nóż w plecy i zdrada zamiast miłości. To tu czasem załamują się silni. Dlatego biskup Stefan pisze w jednym liście: „Biskup ostrzegł mnie, że będę cierpiał z powodu „fałszywych braci”, co jest główną plagą współczesnego społeczeństwa kościelnego”. I bardzo cierpiał. Któregoś dnia chór zbuntował się przeciwko biskupowi i lektor psalmów rozpoczął strajk, żądając, aby nabożeństwa były krótkie, lecz biskup nie pozwolił na ich skrócenie. Innym razem poprzednikiem władcy w świątyni był miłośnik pieniędzy, który porzucił wszelkie sprawy kościelne i zbierał daninę od ludności za uzdrowienie jakimś „dywanem”. A jaka jest historia zamknięcia klasztoru Tichwin na terenie diecezji dniepropietrowskiej! Biskup mówił o czasie posługi w tym klasztorze „jak o złotym jabłku, które Pan posyła każdemu człowiekowi”. Było mu bliskie życie monastyczne, w którym żyli zgodnie z Regułą, a nie według wskazówek nieświadomego i potężnego Kościoła dwudziestego. To były błogosławione dni. I wtedy do stolicy Dniepropietrowska przybył biskup Joasaf (Leluchin) – „wilk w owczej skórze”, jak go nazywali wierzący. Nie tylko nie chronił klasztoru przed prześladowcami, którzy łamali i wyrzucali ikony z kościoła, ale nawet radośnie mówił władzom sowieckim: – Ten drań powinien zostać wyeliminowany już dawno temu.

Jak można kochać Kościół mając takich fałszywych braci? A Wladyka kochała. W Kurgan-Tyube, gdzie służył biskup, wówczas jeszcze ojciec Sergiusz, było niewielu prawosławnych chrześcijan i pewnego dnia nikt nie przyszedł do kościoła. Biskup jak zwykle służył z szacunkiem, a na zakończenie nabożeństwa wygłosił kazanie. „Ojcze, komu głosiłeś kazanie?” – zapytał go służący. I usłyszałam w odpowiedzi: „Gdy w świątyni nie ma ludzi, są obecni Aniołowie”.

Wladyka kochała ten Kościół, w którym służą Aniołowie. Czy oszczercy i fałszywi bracia mogą zniszczyć to, co stworzył Chrystus? Biskup odczuł nieziemską, niebiańską naturę Kościoła i przez całe życie spieszył się do świątyni. Jest głowa naszego Kościoła, Chrystus. Tam modli się za nami Najświętsza Matka Boża i święci.

Któregoś dnia chory biskup Stefan poszedł do kościoła, a towarzyszka jego celi, ciocia Katia, próbowała go powstrzymać: „Władyka, musisz odpocząć. Umrzesz! „Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć leżąc”- on odpowiedział.

Często wspominałem te słowa Biskupa w tym czasie, gdy niespodziewanie długa choroba przyprowadziła do mnie mojego ukochanego przyjaciela – użalanie się nad sobą. Zrobiło mi się przykro. A jak ja, słaby, mogę gdzieś pójść? Muszę odpocząć! Sto powodów, aby nie chodzić do kościoła. Ale Wladyka poszła, a ja pójdę.

Zmarł z głodu


Niestety nigdy nie spełniłem prośby Eleny Władimirowna Apushkiny – o nagranie i przygotowanie do publikacji jej wspomnień o słynnym moskiewskim diakonie Michaiłu Astrowie, który służył w kościele Ducha Świętego na Prechistence. Wkrótce po rewolucji świątynia została zamknięta i zniszczona. Teraz tym miejscem jest stacja metra Kropotkinskaya, nazwana na cześć anarchistycznego rewolucjonisty Kropotkina. Ateiści zbezcześcili Moskwę i wtedy zaczął się głód.

Głód był straszny. A Miszenka całą podarowaną mu żywność rozdawał głodnym lub niósł paczki do więzienia.

W tym czasie, zaraz po chrzcie, wraz z moim przyjacielem neofitą przestrzegaliśmy postów z taką gorliwością, że z podejrzliwością podchodziliśmy nawet do chleba: a co by było, gdyby były tam jajka albo, nie daj Boże, mleko? Dlatego zadaję Elenie Władimirowna najbardziej palące dla mnie pytanie: czy szanowny diakon pościł w środę i piątek i czy w ogóle pościł? Okazuje się, że nie dotrzymał słowa. Z rozczarowaniem odłożyłem notatnik. Nie będę tego pisać. Znamy takich „ascetów”, widzieliśmy wystarczająco dużo.

Co ma z tym wspólnego ten post? - Elena Władimirowna mnie nie rozumie. - W końcu Mishenka umierał z głodu. Jadłem bardzo rzadko, gdy byłem leczony przez życzliwych ludzi. Ale na przyjęciu położą mu na talerzu kotlet. Odkroi dla siebie mały kawałek kotleta. Reszta zostanie opakowana i zabrana ze sobą. „Przykro mi” – mówi – „jest rodzina z dziećmi, dzieci nie mają co jeść”.

Gruźlica jest chorobą głodu. A diakon Michaił Astrow, już cierpiący na ciężką gruźlicę, trafił do obozów (było ich kilka). Do obozu Temnikowskiego wysłano chorego diakona, aby wykonał ciężką pracę. Ze względu na osłabienie nie był w stanie sprostać dziennej normie i dlatego otrzymywał jedynie zmniejszone racje żywnościowe, schudłszy aż do dystrofii. A potem był obóz na Uralu Północnym, gdzie oddziałem gruźlicy szpitala obozowego kierował przyszły biskup Stefan, a następnie więziony lekarz Siergiej Aleksiejewicz Nikitin. Jak on próbował pomóc choremu diakonowi! Pewnego dnia doktor Nikitin przepisał ojcu Michaiłowi kilogram smalcu, który dał chorym. „Z takim trudem zdobyłem dla ciebie ten smalec”, Siergiej Aleksiejewicz rozgniewał się, - i cokolwiek ci dam, ty wszystko oddasz!” „Przepraszam, Seryozha,- Ojciec Michaił żałował. - Tylko lepiej, żebyś nie zdobywał dla mnie jedzenia. Nie mogę powstrzymać się od dawania, kiedy ludzie wokół mnie głodują.

Miszenka pochodził z wykształconej, wybitnej rodziny, jego wujek był burmistrzem Moskwy” – powiedziała Elena Władimirowna. - A on sam był prosty jak dziecko i tak bardzo kochał Chrystusa, że ​​żył tak, jak Chrystus nakazał - zgodnie z Ewangelią.

Diakon Michaił Astrow zmarł na gruźlicę. Albo bardziej szczerze, z głodu, bo nie mógł powstrzymać się od oddania jedzenia głodującym. Tak rozkazał Chrystus i przykazanie wypełnił: „Nikt nie ma większej miłości od tej, chyba że ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

Co możemy powiedzieć o nas, którzy rygorystycznie pościmy, ale z powodu nadmiaru „prawości” potępiamy tych, którzy łamią post? Ogólnie rzecz biorąc, odcedzamy komara, połykając wielbłąda, bezlitośnie wyrzucając ludziom. Wstydzę się przeszłości, ale przeszłości nie możesz cofnąć i nie zapytasz Eleny Władimirowna o diakona-spowiednika Michaiła Astrowa. Zachowały się o nim jedynie skąpe informacje. Ale w martyrologii nowych męczenników i spowiedników Rosji, sporządzonej przez protoprezbitera Michała z Polski, znajdują się takie niezwykłe wersety: „ Diakon Michaił Astrow. Zmarł na gruźlicę na wygnaniu w Karkarlińsku w obwodzie semipałatyńskim w 1936 roku. Zakonnica Serafima Naumova opiekowała się nim przez ostatnie półtora roku i widziała Anioła po jego śmierci.

Nina Pawłowa

Pravoslavie.ru

DZWON

Są tacy, którzy czytali tę wiadomość przed tobą.
Zapisz się, aby otrzymywać świeże artykuły.
E-mail
Nazwa
Nazwisko
Jak chcesz przeczytać „Dzwon”?
Bez spamu