DZWON

Są tacy, którzy czytali tę wiadomość przed tobą.
Zapisz się, aby otrzymywać świeże artykuły.
E-mail
Nazwa
Nazwisko
Jak chcesz przeczytać „Dzwon”?
Bez spamu

Delorean DMC-12 to samochód produkowany w latach 1981-1982 przez firmę Delorean Motor Company. Wypuszczenie tego modelu było skierowane na amerykański rynek samochodowy.

Jego produkcję wznowiono w 2008 roku i trwa do dziś, jednak samochód można uzyskać wyłącznie na specjalne zamówienie.

Biografia twórcy Delorean DMC-12

Model znany z filmu „Powrót do przyszłości” to dzieło Johna DeLoreana, jednego z najbardziej tajemniczych i kolorowych nazwisk motoryzacji XX wieku. Urodził się 6 stycznia 1925 r. jako syn rumuńskiego imigranta. Od dzieciństwa John wykazywał duże zainteresowanie samochodami. Jego ojciec, który pracował wówczas w fabryce Forda w Detroit, zauważył zamiłowanie swojego dziesięcioletniego syna do technologii i kupił mu używanego Forda Model T. John spędzał godziny na majsterkowaniu przy samochodzie na podwórku.

Podczas nauki w szkole technicznej młody DeLorean wykazał się niezwykłymi zdolnościami w zakresie rysunku i fizyki. W 1941 został studentem Lawrence Technological University, gdzie został przyjęty bez egzaminów wstępnych.

Ale jego szkolenie nie trwało długo, ponieważ został powołany do wojska w związku z Ale John miał szczęście, że nie dostał się na front, ponieważ jego jednostka była w rezerwie. Po demobilizacji kontynuował naukę, którą ukończył z wyróżnieniem w 1948 roku. Dwa lata później dostał pracę w Chryslerze, jednocześnie studiując na uczelni technicznej koncernu, uzyskując dyplom inżyniera motoryzacji. Po otrzymaniu dyplomu nie pozostał w Chryslerze, lecz trafił do borykającej się z wieloma problemami firmy Packard, zajmującej się produkcją luksusowych samochodów.

W Packard John DeLorean ujawnił swój potencjał w dużej mierze dzięki pracującemu w nim zespołowi najlepszych projektantów i inżynierów w Stanach Zjednoczonych. W ciągu zaledwie czterech lat udało mu się zostać kierownikiem działu projektowego ze zwykłego inżyniera. W 1956 roku Packard przestał istnieć jako niezależna marka, a DeLorean otrzymał propozycję kierowania działem rozwoju w elitarnej dywizji Ogólne obawy Silniki – Pontiac. Musiał wyprowadzić Pontiaca z kryzysu i wprowadzić do produkcji kilka nowych modeli, co DeLoreanowi się udało.

Już wtedy John miał obsesję na punkcie potężnych samochodów sportowych. Dwa lata później zaproponował kierownictwu firmy projekt dwumiejscowego sportowego coupe z 6-cylindrowym silnikiem. Pomysł został odrzucony ze względu na to, że „nowy produkt” mógłby konkurować wewnętrznie z nowiutką Corvettą. Ale DeLorean znalazł sposób na obejście zakazu i wyposażył Tempesta w 6,4-litrowy silnik V8 o mocy 325 koni mechanicznych. Samochód stał się tak popularny, że został oddzielony od linii Tempest i przemianowany na Pontiac GTO.

Pontiac GTO stał się samochodem kultowym, zapoczątkowując erę amerykańskich samochodów typu muscle car. Przyniósł Doloreanowi światową sławę. W 1965 roku, w wieku 40 lat, został szefem oddziału Pontiaca i najmłodszym wiceprezesem w historii General Motors. W 1969 roku został szefem głównej marki korporacji, Chevroleta, a trzy lata później John Dolorean zajął miejsce wiceprezesa GM ds. produkcji, czyli stał się drugą osobą w gigantycznym koncernie. Na „szczyt” pozostał już tylko jeden krok, ale w 1973 roku Dolorean opuścił GM, tłumacząc, że nie jest już zainteresowany pracą. Krążyły pogłoski, że akcjonariusze dowiedzieli się o oszukańczych planach Johna DeLoreana. Aby nie kierować sprawy do sądu, zdecydował się na opuszczenie firmy z własnej woli.

Po odejściu DeLorean nie porzucił pomysłu stworzenia sportowego samochodu z napędem na tylne koła. Rejestruje Delorean Motors i zaprasza swojego przyjaciela Billa Collinsa, z którym współpracował w Pontiacu, na stanowisko głównego projektanta. Razem pojechali na Salon Motoryzacyjny do Turynu, gdzie poznali słynnego Giorgetto Giuardę i zaprosili go do opracowania projektu dwumiejscowego coupe. Zgodził się i otrzymał carte blanche pod jednym warunkiem: samochód musiał mieć drzwi w kształcie skrzydeł, podobnie jak Mercedes 300 SL Gullwing. Wkrótce udostępniono szkic modelu DMC-12. Konstrukcja samochodu sugerowała, że ​​należał on do kategorii „samochodów sportowych”.

Pierwsze kroki w stronę marzeń

John Dolorean natychmiast wykupił od CTC prawo do stosowania specjalnej technologii do produkcji paneli z włókna szklanego i pianki uretanowej. DeLorean zdecydował się wykonać całe nadwozie samochodu z tworzywa sztucznego, a nie tylko drobne części. Ta konstrukcja nie podlega korozji i jest nie mniej trwała niż konwencjonalna stal. Postanowił jednak nie ograniczać się do tego i pokrył samochód stalą nierdzewną. Dokonano tego nie tylko po to, aby nadać samochodowi ekstrawagancji, ale także aby zaoszczędzić pieniądze: wyłożenie zewnętrznej plastikowej części nadwozia blachą nierdzewną nie jest droższe niż standardowe nadwozie stalowe, łącznie z malowaniem.

Rozwój modelu

Delorean zdecydował się na montaż Delorean DMC-12 w Irlandii Północnej, a nie w USA. Powodem są pieniądze: Wielka Brytania obiecała udzielić pożyczki pod warunkiem utworzenia 2500 miejsc pracy w problematycznym regionie państwa. W 1978 roku firma Delorean Motors otrzymała pożyczkę w wysokości 100 milionów dolarów, po czym rozpoczęła się budowa zakładu montażowego w Dunmurry na przedmieściach Belfastu. W tym czasie Collins zbudował pierwsze dwa prototypy na podstawie szkiców Giugiaro, zamówił sprzęt do produkcji części i znalazł odpowiedni silnik dla przyszłego Deloreana DMC-12. Parametry techniczne nowego produktu ze 130-konnym silnikiem o pojemności 2,85 litra, opracowanego przez Renault wspólnie z Peugeotem i Volvo, nawet wtedy nikogo nie zdziwiłyby. Decyzję o jego zastosowaniu podjęto ze względu na brak czasu na montaż nowego silnika, gdyż zgodnie z warunkami umowy z Wielką Brytanią DeLorean był zobowiązany rozpocząć seryjny montaż modelu w maju 1980 roku. Samochody sportowe ówczesnego świata znacznie przewyższały samochód pod względem parametrów technicznych, ale nie mogły się równać z jego konstrukcją.

Od zera

Stworzenie zupełnie nowego samochodu w ciągu dwóch lat jest praktycznie niemożliwe nawet dla dużej korporacji zatrudniającej kilka tysięcy inżynierów, ponieważ w tamtym czasie wszystkie prace odbywały się ręcznie, bez projektowania komputerowego. Tworzenie dokumentacji technicznej dot Modele Deloreana DMC-12 wkrótce znalazł się w ślepym zaułku, więc DeLorean podpisał kontrakt na wykonanie wszystkich prac z Lotusem, płacąc za pracę 10 milionów.Główny projektant Lotusa wysłał do tego zadania Michaela Lausby'ego, najlepszego specjalistę od podwozi i zawieszenia. Stanął przed bardzo poważnym zadaniem, ponieważ cała praca Collinsa nie była dobra. W przypadku samochodu o tak niestandardowej konstrukcji i materiałach wymagane było poważne podejście do organizacji procesu rozwoju.

W 1980 roku projekt został całkowicie przerobiony i z rozwiązań Collinsa pozostał jedynie mechanizm otwierania drzwi. Prace spowalniały błędy kreślarzy, niska jakość wykonania modeli i słaba dyscyplina w fabryce. Aby zaoszczędzić czas, w konstrukcji Delorean DMC-12 wykorzystano rozwiązania techniczne z najnowszej konstrukcji modelu Lotus Espirit Turbo. Większość dotyczyła zawieszenia i podwozia.

Zawieszenie i podwozie

Lousby jako pierwszy zajął się podwoziem. Prostokątna rama nośna oraz przód i tył w kształcie litery T elementy mocy, oferowane przez Collinsa, zapewniały nadwoziu dobrą niezawodność i sztywność. Jednak jego ukończenie wymagało czasu, którego DeLorean nie miał na stanie. Docelowo wykonano go w formie dwóch połączonych u podstawy liter Y. Do podwozia przymocowano ramy pomocnicze silnika, układów chłodzenia oraz elementy nośne zawieszenia. Wewnątrz ramy umieszczono skrzynię biegów i zbiornik paliwa. Efektem zmian było zmniejszenie sztywności wzdłużnej nadwozia z 7000 do 2400 lb-ft2/deg.

Delorean DMC 12 otrzymał klasyczny rozkład masy na osie jak na samochód z napędem na tylne koła: 69% ciężaru trafiło na oś tylną, a 31% na oś przednią. został opracowany na wzór Lotus Espirit Turbo. Było typowo amerykańskie – miękkie i wygodne. Przód i tylne koła miały różne rozmiary: przód był wąski R14 195/65, a tył był szeroki R15 235/65.

Silnik

We Francji zakupiono 6-cylindrowy silnik o pojemności 2,85 litra i mocy 130 koni mechanicznych. On miał wysoka niezawodność I niedroga cena. Właściciele Delorean DMC-12, którego parametry techniczne były w dużej mierze gorsze od konkurentów, zwrócili uwagę na małą moc samochodu. W porównaniu do „Niemców” i „Włochów” w tej samej cenie dynamika samochodu była „blada”. Michael Lausby uważał, że mocniejszy silnik nie dorówna sztywności zawieszenia. Samochód przyspieszał do „setki” w 9 sekund, a jego prędkość maksymalna wynosiła zaledwie 209 km/h.

Seria wzmocnionych silników

We wrześniu 1982 roku fabryka w Dunmurry wyprodukowała kilka Delorean DMC-12 o mocy 156 KM. Cena modeli serii 502, a także moc, były znacznie wyższe niż w przypadku poprzedniego DMC-12: około 30 000 dolarów. Opracowaniem i tuningiem silnika zajęli się specjaliści z Legend Industries. Modele te były jednymi z ostatnich montowanych w krótkiej historii Delorean Motors. Jednostka napędowa była łączona z 5-biegową manualną skrzynią biegów lub 3-biegową automatyczną skrzynią biegów Renault.

Na drodze

Miękkie zawieszenie, powolność i rolowanie podczas manewrów – tak Delorean DMC-12 spisał się na drodze.

Pomimo ogromnych trudności prace nad modelem zakończono jesienią 1980 roku. Testy przeprowadzono na drogach Irlandii Północnej, gdzie testowe modele wywołały prawdziwą sensację wśród mieszkańców. Futurystyczna sylwetka, niestandardowe drzwi i błyszcząca powierzchnia korpusu przykuły uwagę ogromnej liczby widzów. Przystanki samochodowe zamieniły się w półgodzinne wykłady dla ciekawskich.

Wydanie samochodu

Samochód Delorean otrzymał wsparcie prasy, ale dla wszystkich stało się jasne, że Delorean Motors znajduje się w trudnej sytuacji finansowej z powodu ogromnych nieplanowanych kosztów.

Latem 1981 roku dział projektowy fabryki w Dunmurry rozpoczął prace nad udoskonaleniem silnika DMC-12 w celu zwiększenia jego mocy. Inżynierowie zaczęli zmieniać ustawienia zawieszenia w stronę „sportowego”. Jednocześnie DeLorean postanawia przygotować koncepcję nowego modelu. Założył, że powinien to być czteromiejscowy samochód sportowy z nadwoziem kompozytowym lub kevlarowym oparty na koncepcji Medusa, którą stworzył ten sam Giorgeto Giugiaro w 1980 roku.

Problemy finansowe

Firma wszelkimi sposobami próbowała znaleźć środki i wyjść z dołka zadłużenia, ale czas był stracony. Recesja gospodarcza w USA w 1981 r. doprowadziła także do spadku popytu na samochody, co jeszcze bardziej pogorszyło sytuację firmy DeLorean. Próbuje uzyskać kolejną pożyczkę od rządu brytyjskiego, ale to się nie udaje. W lutym doszło do skandalu z firmą Renault, która zaczęła domagać się spłaty długu za wysłane silniki, grożąc postępowaniem sądowym. Wkrótce firma Delorean Motors została zajęta i cały jej majątek, w tym 2000 niesprzedanych Delorean DMC-12 i około 900 drzwi. DeLorean próbował w jakikolwiek sposób zdobyć pieniądze, obiecując uratować firmę i wymarzoną pracę. Te poszukiwania nie dały nic dobrego, w dodatku wylądował na ławie oskarżonych. DeLorean był zamieszany w oszustwo związane z kokainą. Wyjaśnił to, mówiąc, że po prostu nie ma innych sposobów na znalezienie środków. Rewolucyjny samochód to już przeszłość.

Drugi wiatr

O DMC-12 chwilowo zapomniano, ale słynny reżyser Robert Zemeckis zaprosił samochód do występu w trylogii Powrót do przyszłości. Po premierze filmu w 1985 roku zainteresowanie samochodem ponownie wzrosło. Jego koszt wynosi rynek wtórny natychmiast wzleciał.

W tym czasie sam DeLorean został uniewinniony, ale to go nie przywróciło dawna chwała. Postępowanie upadłościowe firmy trwało do 1988 roku, w wyniku czego DeLorean stracił wszystko.

Obecnie

Teksańska firma Delorean Motor Company, posiadająca wszelkie prawa do marki, wznowiła produkcję samochodu w ilości 20 sztuk rocznie. Wcześniej firma dostarczała właścicielom jedynie części zamienne i odnawiała stare modele.

Samochód często pojawia się na ekranach telewizorów w filmach, programach i grach komputerowych.

Wystąpił na przykład w takich filmach jak Policjant z Beverly Hills, Idiokracja (2005), Piosenkarz weselny, Haker, Wielki gruby kłamca, Zamek, Artur. Idealny milioner” i wiele innych.

Wyniki

Model DMC 12 był i pozostaje do dziś jedynym w katalogu DMC. W latach 1981-1982 Delorean Motor Company wyprodukowało około 9 000 samochodów. Cena Deloreana ze 130-konnym silnikiem była znacznie zawyżona i wyniosła około 25 000 dolarów.

Futurystyczny design rzucił wyzwanie motoryzacyjnej monotonii lat 80-tych. Modelka była skierowana do elitarnej publiczności i była gwiazdą samą w sobie. Wśród niej wszystkich cechy szczególne- drzwi otwierane do góry. Takie drzwi nie sprawiały trudności podczas parkowania, wsiadania i wysiadania z samochodu, ponieważ wymagały odległości zaledwie 35 cm.

Marka Delorean mimo stosunkowo niskiego poziomu wskaźniki techniczne produkowanych modeli, nadal trafiało do marek samochodów sportowych.

W 1982 roku fabryka w Irlandii Północnej przestała istnieć w związku z bankructwem firmy i skandalami wokół samego Johna DeLoreana.

John DeLorean dokonał niezwykłej rzeczy – udało mu się stworzyć od podstaw sportowe Gran Turismo. „Skromny” z natury i bardzo ambitny były wiceprezes General Motors, założył firmę DMC (DeLorean Motor Company) i bez niepotrzebnego przechwalania się nazwał pierwszy i jedyny model na cześć swojej ukochanej „DeLorean”. Tak zaczęła się historia legendy...

Gwiazda DeLoreana DMC-12 natychmiast rozbłysła na samochodowym niebie, ale równie szybko, jak wzeszła, wypaliła się w promieniach chwały. 7 lat, około 9 000 pojazdów DMC-12. Nawet w momencie pojawienia się modelu po raz pierwszy dla niektórych wyrozumiałych ludzi stało się jasne, że ta jednostka nie pochodzi z tej planety. I że być może kiedyś stanie się samochodem kultowym, ze swoją niezwykłą historią powstania i niestandardowym wykonaniem. Niestety, wówczas tylko nieliczni to rozumieli, większość przegapiła tak świetliste wydarzenie w świecie motoryzacji.

Produkcja amerykańskiego Gran Tourismo rozpoczyna się w... Irlandii

Pierwsze modele produkcyjne, które właśnie zaczęły zjeżdżać z linii montażowej w Irlandii Północnej, zaszczepiły wiele optymizmu wśród specjalistów i dziennikarzy ze Stanów Zjednoczonych, którym nowy sportowy samochód DeLorean spodobał się za jego wygląd, zastosowanie i różnorodność nowych, nietypowych materiałów i metod produkcji, a także fakt, że nowy producent samochodów będzie w stanie wprowadzić na rynek krajowy świeże pomysły, tak potrzebne w Stanach Zjednoczonych.


DeLorean obiecał, że gdy wyruszał na to zadanie w 1974 roku, zbuduje charakterystyczne, niezwykłe i dające dużo frajdy z jazdy samochody GT, i choć zajęło to więcej czasu, niż się spodziewał, utalentowanemu inżynierowi i projektantowi samochodów udało się go zrealizować. . Profesjonalnie zaprojektowane auto było kompletne pod wieloma względami.

Kiedy po raz pierwszy zaprezentowano projekt Giorgio Giugiaro, większość krytyków uznała go za ekscytujący i atrakcyjny, stanowiący odpowiednią mieszankę klasycznego stylu i innowacji. Na przestrzeni lat styl nieco się zmienił, ale nadal był piękny i rozpoznawalny. Nawet taki „drobiazg” jak drzwi, które tutaj wykonano w formie „skrzydeł mewy”, dla większości ludzi wydawały się inne niż u wszystkich, a naprawdę były inne, a także miały praktyczne zalety, ułatwiając wejście/ wysiadamy z samochodu, który sam w sobie jest dość niski.

Panele nadwozia ze stali nierdzewnej zamontowane na plastiku wzmocnionym włóknem szklanym (GRP) były czymś wyjątkowym, niesamowitym i szalenie drogim. Eksperci tamtych czasów jednogłośnie przyjęli, że stosując taką technologię DeLorean próbował bezsensownie się wyróżniać, rezygnując z praktyczności. Ale kto powiedział, że te samochody muszą być praktyczne? Zwłaszcza w segmencie GT, kosztującym ponad 25 000 dolarów, co na początku lat 80. było kwotą więcej niż wystarczającą, aby postawić ten samochód na równi z lub. Srebrny kolor paneli nadwozia był naturalny, na stali nierdzewnej nie było żadnej farby. Był to jednocześnie plus (oryginalny wygląd) i minus, bo karoserię łatwo było zarysować, a na jej szorstkiej powierzchni pozostały ślady kurzu i brudu, przez co DeLorean z wyglądu nie należy do najładniejszych.


Odnotowano dość wysoką jakość montażu nadwozi samochodowych, chociaż nadwozie z włókna szklanego wydawało wiele nieprzyjemnych skrzypiących dźwięków, które nie mogły nie denerwować. Szczególnie za tak duże pieniądze.

I nawet końcówki poliuretanowe były dobrym pomysłem z praktycznego punktu widzenia, sprawdziły się przydatna funkcja, chroniąc reflektory i zderzaki podczas niewielkich uderzeń.

Wewnątrz DeLorian DMC-12, samochód przyszłości z przeszłości...

Zapach skóry wewnątrz DeLoreana trudno było porównać z jakimkolwiek innym. Do tapicerki samochodów wykorzystano wyłącznie naturalne materiały, natomiast panele drzwiowe obszyto winylem. Jadąc DMC-12 czujesz się jak w samolocie, nie jest to zaskakujące, lądowanie i otoczenie naprawdę przypominało kokpit, przez co właściciele cierpiący na klaustrofobię oblali się zimnym potem, gdy znaleźli się w przedziale Do zamknięte drzwi. Z drugiej strony ta zwartość dawała poczucie jedności z samochodem.

Widoczność jedynego modelu DMC była krytykowana nie raz. Każdy, kto chociaż raz w życiu jechał tym samochodem, był zszokowany brakiem przemyślenia i niską jakością recenzji.


Przód samochodu był trudny do wyczucia, a bardzo szerokie słupki A i lusterka zewnętrzne utrudniały znaczną część widoczności podczas pokonywania zakrętów. Jednakże widoczność do tyłu była lepsza niż oczekiwano w przypadku samochodu z silnikiem umieszczonym centralnie.

Pozycja za kierownicą jest dość wygodna, a regulacja fotela i kierownicy jest wystarczająca dla większości kierowców. Same siedzenia słabo zapewniały kierowcy boczne wsparcie; jeśli wyjeżdżał na tor, nie były w stanie go utrzymać. Ale do normalnej jazdy były całkiem wygodne. Zdaniem części właścicieli idealnym rozwiązaniem byłoby bardziej rozbudowane podparcie boczne i nieco dłuższa poduszka siedziska, z punktu widzenia innych kierowców ergonomia foteli była dobrze przemyślana i sprawdzała się nawet podczas długich podróży. Kierownica, pomimo obecności regulacji pionowej, znajdował się dość nisko, a jego górna część zasłaniała widoczność tablicy rozdzielczej.


Układ pedałów był funkcjonalny, ale niektórzy kierowcy odczuwali dyskomfort podczas stosowania techniki zmiany biegów pięta-palce. Czy muszę mówić, że zdarzyło się to tylko wtedy, gdy samochód był używany do wyścigów?

Konsola środkowa została umieszczona nieco wyżej, niż życzyłaby sobie tego większość kierowców, dopełniając wrażenie „kokpitu” wnętrza samochodu.

Eksponat muzealny w ruchu...

Jednak DeLoreanem można dość łatwo sterować. Przyzwyczajenie się do wrażeń z samochodu w dość krótkim czasie.

Gdzie mógłbyś umieścić rzeczy? Półka za siedzeniami posiada elastyczną siatkę, która zapobiegnie lataniu przedmiotów po kabinie. Za fotelem kierowcy znajduje się mały schowek do przechowywania różnych kosztowności.

System klimatyzacji i wentylacji został dobrze przemyślany i w razie potrzeby działał sprawnie. I działo się to z godną pozazdroszczenia regularnością, biorąc pod uwagę ciemne wnętrze i małe nawiewniki w bocznych oknach, w rzeczywistości okna się nie otwierały.

Dzięki ekscytującemu projektowi i aerodynamicznemu, choć nieco kanciastemu kształtowi, naturalnie oczekujesz od niego doskonałych osiągów prędkości. I w tym jesteś absolutnie... Zło!

Przy przyspieszaniu na linii prostej DeLoreana trudno nazwać samochodem sportowym w pierwotnym tego słowa znaczeniu. Urodzony w Renault, 2,8-litrowy silnik V6 rozwijał tylko 130 KM. przy 5500 obr./min i 219 Nm momentu obrotowego przy 2750 obr./min. Takimi liczbami samochód nie zaskoczył nawet publiczności z początku lat 80. Biorąc pod uwagę, że samochód ważył średnio 1400 kg, według oficjalnych danych wynik przyspieszenia od 0 do 100 km/h wynosił 10,5 sekundy. Coupe GT pokonało ćwierć mili w 17,9 sekundy, osiągając prędkość maksymalną 123 km/h.

To nie są liczby dla tego samochodu GT. kategoria cenowa, ale elastyczność silnika sprawiła, że ​​brak dużej mocy był znośny, jeśli wykorzystasz DeLorean DMC-12 jako samochód rozrywkowy, którym można wygodnie jeździć w mieście i na dwupasmowej wiejskiej autostradzie. Pod względem dynamiki od 0-100 km/h DeLorean dorównuje samochodom takim jak Jaguar XJ6, Porsche 924 z silnikiem wolnossącym czy Alfa Romeo Spider Veloce.


Wśród zalet silników DeLorean o małej mocy możemy zauważyć lekkość chłodny początek silnik i doskonałą reakcję, niezależnie od tego, czy silnik jest gorący, czy zimny. V6 kręcił się swobodnie do 5500-6000 obr./min, jednak z dużym trudem nadawał mu prędkość maksymalną. Kolejnym pocieszeniem dla właścicieli była oszczędność paliwa – samochód spalał średnio 12 litrów benzyny, co było przyzwoitym jak na tamte czasy. Największy wpływ na ekonomię miała 5-biegowa skrzynia biegów (również pochodząca od Renault).

Zmiany biegów są dopuszczalne, ale mało inspirujące. W zasadzie zmiany biegów będą przewidywalne, jednak czasem można się pomylić i wrzucić np. 3 bieg zamiast 1.

Filmowa trylogia Roberta Zemeckisa „Powrót do przyszłości” nie tylko zapewniła popularność reżyserowi i głównemu aktorowi Michaelowi J. Foxowi, ale także stworzyła kultowe dzieło amerykańskiego inżyniera Johna Zachariaha DeLoreana – sportowy samochód DeLorean DMC-12, który „zagrał” w filmie rolę wehikułu czasu.

Zaraz po sukcesie filmu zainteresowanie tym samochodem gwałtownie wzrosło, choć przed premierą filmu John DeLorean i jego firma dosłownie balansowali na krawędzi – firma miała ogromne długi, samemu właścicielowi groziło więzienie, a prawie wszystkie produkty pozostały w magazynie niesprzedane.

Samochód DeLorean produkowany był od 1981 do 1983 roku – nawet po sukcesie filmu nie wznowiono produkcji, a wyprodukowane już samochody zostały przetestowane i doprowadzone do jak najlepszego stanu technicznego, gdyż przyczyną była niska jakość podzespołów i montażu. powód niskiej sprzedaży.

W 2008 roku wznowiono produkcję tego sportowego samochodu - firma DMC Texas ogłosiła, że ​​oprócz produkcji podzespołów do już produkowanych samochodów sportowych, zamierza rozpocząć produkcję na małą skalę 20 samochodów rocznie, z czego 90% komponentów ulega całkowitej modernizacji. Cena nowego DeLoreana DMC-12 zaczyna się od 90 000 dolarów.

Główną cechą tego kultowego samochodu jest jego niezwykły i futurystyczny wygląd, który do dziś wygląda całkiem nowocześnie. Samochód ma niską sylwetkę o doskonale zharmonizowanych, kanciastych kształtach przypominających brzytwę.

Rama samochodu sportowego wykonana jest z materiałów kompozytowych, co było wówczas zaawansowanym krokiem. Do górnej części ramy przymocowana jest obudowa z polerowanej stali nierdzewnej. DeLorean zdecydował się nawiązać do słynnego powiedzenia Henry'ego Forda o tym, że „Możesz mieć dowolny kolor, pod warunkiem, że będzie czarny” – żaden z masowo produkowanych samochodów sportowych nie był malowany. To wyróżniało samochód i przyczyniło się do długiej żywotności nadwozia, ale wszelkie wgniecenia były wymagane całkowita wymiana panel nadwozia.

Kolejną cechą charakterystyczną DeLoreana DMS-12 są drzwi w kształcie skrzydła mewy, przypominające nowoczesny hipersamochód Pagani Huayra. Ten projekt drzwi był inny wizytówka sportowy samochód, ale wiązało się to również z pewnymi niedogodnościami dla właściciela - nie można było opuścić szyb.

Tylną część, w której znajdował się silnik, przysłonięto maską oraz ozdobną kratką ze stali nierdzewnej w formie żaluzji.

Salon

Jak na samochód z lat 80. wnętrze wyglądało dość stylowo - obszernie panel z trzema tarczami wskaźników, szeroką konsolą środkową z podłokietnikiem, głębokimi i wygodnymi fotelami w kształcie kubełków.

Na podłokietniku umieszczono przełączniki niektórych systemów, dzięki czemu kabina przypominała kokpit statku kosmicznego. Jako materiały wykończeniowe zastosowano tworzywo sztuczne, jedynie siedzenia i kierownicę pokryto prawdziwą skórą.

Układ napędowy i skrzynia biegów DeLorean DMC-12

Początkowo DeLorean, który pełnił funkcję wicedyrektora GMC, planował montaż w swoim samochodzie mocny silnik objętość 5,7 l, na której zainstalowano Chevrolet Corvette Płaszczka. Jednak jego odejście z GMC było zbyt głośne, dlatego zarząd koncernu odmówił współpracy.

W obliczu wybuchu światowego kryzysu naftowego inżynier skierował swoją uwagę na produkty europejskich producentów, a raczej na opracowany wspólnie przez Volvo, Peugeot i Renault silnik V6 o pojemności 2849 cm3. Silnik ten rozwijał moc 170 KM. - dużo jak na tamte czasy.

Dla porównania, 5,7-litrowa jednostka z Chevroleta Corvette Stingray produkowała 260 koni. Jednak ze względu na nowe wymagania silnik musiał zostać obniżony ze 170 do 130 KM, co w naturalny sposób wpłynęło na dynamikę samochodu ważącego 1200 kg.

Skrzynia biegów była 5-biegowa manualna lub 3-biegowa automatyczna skrzynia przenoszenie Nawiasem mówiąc, zarówno silnik, jak i manualna skrzynia biegów powodowały częste awarie, ale 3-biegowy automat, od dawna stosowany w motoryzacji, działał bez zarzutu.

Charakterystyka dynamiczna DeLoreana DMC-12 nawet w tamtym czasie pozostawiała wiele do życzenia - maksymalna prędkość nie przekraczał 175 km/h, a do setek samochód rozpędzał się w 10,5 s. Większość samochodów sportowych tamtych czasów miała znacznie lepsze właściwości dynamiczne i była tańsza.

Podwozie

Podobnie jak jednostka napędowa, John DeLorean planował pożyczyć zawieszenie samochodu od Chevroleta Corvette Stingray. Po tym, jak GMC odmówiło współpracy z DeLoreanem, zwrócił się on do swojego dobrego przyjaciela Colina Chapmana, założyciela Lotus.

Firma Chapmana otrzymała zlecenie na opracowanie niezależnego zawieszenia dla DeLorean DMC-12 i Lotus. Inżynierowie częściowo wykorzystali w nim elementy z samochodu Lotos Esprit oraz koncepcja Lotus Essex Turbo. Swoją drogą to Champion zaproponował kolejną charakterystyczną cechę „samochodu przyszłości” – tylne koła napędowe miały większą średnicę niż przednie.

Aktualne realia

Obecnie DeLorean Motor Company w Teksasie będzie montować odnowioną wersję samochodu. Nadwozie i platforma będą użytkowane bez zmian - ponadto na razie planuje się zadowolić już wyprodukowanymi zapasami części karoserii przechowywanych w magazynach w doskonałym stanie.

Ale jednostka napędowa i skrzynia biegów będą zupełnie nowe. W szczególności planowana jest instalacja nowoczesny silnik V6, mogący rozwijać moc od 300 do 400 KM, a także 6-biegową manualną skrzynię biegów i 6-biegową automatyczną.

Planowane jest wyposażenie salonu w nowoczesny sprzęt systemy elektroniczne, zainstaluj wspomaganie kierownicy i szereg innych dodatków technicznych, ale bez radykalnej zmiany projektu.

Wideo

Na deser wideorecenzja tego legendarnego samochodu.

Przyszły potentat motoryzacyjny urodził się 6 stycznia 1925 roku w Detroit w rodzinie, której nawet przy dużym rozciągnięciu nie można nazwać bogatą, szczęśliwą ani nawet przyjazną. Ojciec Johna, Zachariah DeLorean, właściciel wspaniałego nazwiska i rumuńskiego paszportu, uchodził za człowieka słabo wykształconego i słabo mówił po angielsku. Uwielbiał jednak popijać łyk z butelki i dać upust swoim rękom. Nie wiedząc o tym, Zachariasz dał swojemu synowi lekcję na całe życie. Już w młodym wieku John zdał sobie sprawę, że do wszystkiego będzie musiał dojść sam.

A zaczął od najważniejszej rzeczy – własnej edukacji. Dobra nauka stała się nawykiem młodego DeLoreana. Za doskonałe wyniki w nauce w zwykłej szkole okręgowej został przyjęty do Lewis Cass Technical College, skąd otworzyła się przed nim droga do Laurence Technical Institute, prestiżowej prywatnej szkoły technicznej. Po odbyciu trzech lat służby w wojsku John wrócił, aby dokończyć naukę i w 1948 roku uzyskał tytuł licencjata w dziedzinie inżynierii mechanicznej. Ale jego głód wiedzy tylko nabrał rozpędu. Po pewnym czasie pracy jako agent ubezpieczeniowy – jak sam stwierdził, było to niezbędne do rozwinięcia umiejętności komunikacji i umiejętności przekonywania – John wstąpił do Chrysler Engineering Institute, a wieczorami uczęszczał także na zajęcia w University of Michigan Business School .

Złote dni. John DeLorean obok pierwszego prototypu DMC-12. Samochód koncepcyjny wyraźnie różnił się od wersji produkcyjnej nie tylko rozmiarem, ale także niektórymi szczegółami. Zwróć uwagę na poślizg boczne szkło. W wersji produkcyjnej zastąpione zostanie mini okienkiem

Pewnie miał wtedy jakieś poważne napięcia w życiu osobistym, ale ostatecznie było warto. Teraz, jako magister inżynierii mechanicznej i licencjat z administracji biznesowej, nie było mu trudno znaleźć przyzwoitą pracę.

DeLorean pracował niecały rok w zespole inżynieryjnym Chryslera, po czym został powołany do Packarda, a dwa lata później młody i obiecujący wielkie nadzieje inżynier został zauważony przez GM. Ówczesny wiceprezes General Motors, Oliver Kelly, osobiście zadzwonił do DeLoreana i zaproponował mu pracę w dowolnym z pięciu oddziałów firmy. John wybrał Pontiaca i roczną pensję w wysokości 16 000 dolarów plus premie. Jednak już wkrótce otrzyma więcej, dużo więcej.

Sięgając nieba

Kariera DeLoreana w GM była jak wystrzelenie statku kosmicznego. Wspinał się po szczeblach kariery, nie skacząc, ale przeskakując kolejne stopnie. Przybył do Pontiaca w 1956 roku jako szef działu zaawansowanego rozwoju, zaledwie dwa lata później był już głównym inżynierem, a w 1965 roku, w wieku 40 lat, został najmłodszym szefem działu w historii GM. Co więcej, DeLorean nie otrzymał nowych stanowisk ze względu na swoje piękne oczy - Pontiac przeżywał prawdziwy rozkwit. Model GTO, stworzony przy jego bezpośrednim udziale, oficjalnie uznawany jest za pierwszy „muscle car” w historii, a liczba patentów i propozycji innowacji, do których John miał rękę, jest niezliczona.

DeLorean wiedział, jak nie tylko zarabiać pieniądze, ale także gustownie je wydawać. Jego długie włosy, baki i drogie, szyte na miarę garnitury bezwstydnie naruszały rygorystyczny dress code przyjęty przez hierarchię GM. Kochał Europejczyka samochody sportowe i uważnie monitorował jego wygląd, nawet korzystając z pomocy chirurgów kosmetycznych, aby skorygować kształt żuchwy. Jednak nawet bez tego dostojnego, wysportowanego i wysokiego DeLoreana – jego wzrost wynosił 1 m 92 cm – kobiety go uwielbiały. A sława rabusia wcale nie przeszkadzała Johnowi - nie ukrywał swoich relacji z modelkami i modelkami o połowę młodszymi. Ale General Motors tolerował wszystkie te wybryki – nikt nie kroi gęsi znoszącej złote jajka.

W 1969 roku DeLorean został szefem Chevroleta, głównej marki „Dzhiem” przez cały czas i tutaj odniósł natychmiastowy sukces. Jego pensja wynosi już 650 tysięcy dolarów i niektórzy typują, że zostanie kolejnym prezesem GM. Nagle, w kwietniu 1973 roku, u szczytu swojej świetności, John odszedł z firmy.

Prawdziwe przyczyny nieoczekiwanej rezygnacji do dziś pozostają tajemnicą. Niektórzy twierdzą, że „dobrowolny wyjazd” nie był aż tak dobrowolny. Sam DeLorean napisał później, że był zmęczony „tajemnicą, podejrzliwością i konserwatywną kulturą relacji przyjętych w GM”.

Tak czy inaczej strony rozeszły się jako przyjaciele. W prezencie za lata służby były wiceprezydent otrzymał dealera Cadillaca na Florydzie i hojną dożywotnią „emeryturę” od General Motors. John nigdy więcej nie mógł pracować, nadal prowadząc swój zwykły luksusowy tryb życia, w pełni utrzymując siebie, swoją żonę, modelkę Christinę Ferraro i dwójkę dzieci – własną córkę i adoptowanego syna. Ale dość szybko znudziło mu się dobrze odżywione i beztroskie życie codzienne milionera. Jego twórcza natura, pełna pomysłów, wymagała nowych osiągnięć, a John postanowił zorganizować własną firmę samochodową.

„Etyczny samochód sportowy”

DeLorean zawsze miał słabość do szybkich samochodów. Jego zdaniem w klasie samochodów sportowych istniała bardzo atrakcyjna, a co najważniejsze pusta nisza cenowa - pomiędzy Chevroletem Corvette a Porsche 911. Dlaczego więc nie wypełnić jej modelem własnej produkcji, dość prestiżowym i drogim, ale jednocześnie stosunkowo masowo produkowane? W teorii wszystko wyglądało łatwo i prosto, jednak poważne problemy zaczęły się już wcześniej nowy projekt zaczął nabierać prawdziwego kształtu.

John właśnie zaczął zasięgać informacji u dużych dealerów, sprawdzając, czy będzie popyt na przyszły samochód sportowy i czy znajdą się chętni do jego sprzedaży, kiedy General Motors natychmiast zaprzestał opłacania składek emerytalnych.

Projekt dzieła Giugiaro do dziś wygląda dość nowocześnie i stylowo. W Stanach Zjednoczonych działa kilka klubów DeLorean, których wielu członków korzysta z samochodu na co dzień. Co dziwne, według opinii właścicieli „DMC-12 jest bezpretensjonalny i wymaga minimalnej opieki”

Po opuszczeniu firmy DeLorean podpisał umowę, że nie będzie już pracował w branży motoryzacyjnej. John naiwnie wierzył, że produkcja własnego samochodu sportowego na małą skalę nie jest traktowana jako praca dla zawodników i mylił się. Wściekły do ​​granic możliwości, postanowił się zemścić. Wkrótce ukazała się książka „General Motors w prawdziwym świetle”, której współautorem jest dziennikarz Business Week Patrick Wright.

Na łamach tej aktualnej pracy DeLorean nie szczędził kolorów, opisując etykę korporacyjną i metody pracy swoich byłych kolegów.

„...Od 1949 roku, kiedy samochody otrzymały automatyczną skrzynię biegów i wspomaganie kierownicy, nie wprowadzono żadnych znaczących nowości. Prawie ćwierć wieku stagnacji! Zamiast ulepszać produkty pod względem technicznym, przemysł samochodowy wpadł w szał wyprzedaży, sprzedając stare samochody kupującym pod pozorem czegoś nowego i użytecznego. Rok po roku zachęcaliśmy Amerykanów, aby sprzedawali swoje stare samochody i kupowali nowe tylko dlatego, że zmienił się ich design... Choć jest to oskarżenie mnie jako jednego z liderów, prawdą pozostaje, że wszystko, co zaoferowaliśmy konsumentowi, było przed -przygotowany odgrzewany obiad"

Nie możesz nic powiedzieć - oskarżycielski i głośny. Książka natychmiast stała się bestsellerem, a w ZSRR została nawet dwukrotnie opublikowana. Po tym relacje DeLoreana z elitą Detroit zostały zrujnowane raz na zawsze. Ale jego „walka z systemem” dopiero się zaczynała. Nie odwracając się od wartości korporacyjnych GM, John nie byłby sobą, gdyby nie pokazał apologetom „napadu na sprzedaż”, jak naprawdę należy budować samochody. Tak rozpoczął się projekt stworzenia, jak z dumą podkreślał sam DeLorean, „etycznego samochodu sportowego” – efektownego i szybkiego, ale jednocześnie ekonomicznego, bezpiecznego i kompaktowego.

Głównym inżynierem projektu był Bill Collins, protegowany DeLoreana od czasów Pontiaca, a projekt powierzono samemu Giorgetto Giugiaro.

Początkowo sprawa była kontrowersyjna. Firma DeLorean Motor Company została założona 24 października 1975 roku, a już rok później John zwoływał prasę, aby zademonstrować koncepcję przyszłego DMC-12 wykonanego z metalu i plastiku.

Bardziej słuszne byłoby nazwanie maszyny zbudowanej przez Triad Manufacturing prototypem w pełnym tego słowa znaczeniu. Podwozie zapożyczono z FIAT-X1/9, czterocylindrowy silnik z Citroena GS, a przednie zawieszenie z Forda Pinto. Ale wygląd zewnętrzny Giugiaro okazał się jak najbardziej zbliżony do wersji produkcyjnej. Co to był za samochód! Z klinowym przodem, charakterystycznym profilem i drzwiami w kształcie skrzydlatych skrzydeł, które nie tylko nadawały samochodowi futurystyczny wygląd, ale, zdaniem samego DeLoreana, były preferowane ze względu na bezpieczeństwo bierne. Wysoka linia progów faktycznie lepiej chroniła kierowcę w przypadku zderzenia bocznego.

DMC-12 zaskoczył pod każdym względem. Z jednej strony nie było wątpliwości co do sportowej esencji, widocznej nie tylko w wyglądzie, ale także w konstrukcji – centralnie umieszczony silnik, lekkie nadwozie o szacunkowej masie około 1000 kg. Jednocześnie DeLorean obiecał, że wersja produkcyjna będzie wyposażona w unikalne jak na tamte czasy poduszki powietrzne i elastyczne zderzaki, które będą w stanie bez konsekwencji wytrzymać uderzenia z prędkością do 16 km/h. Nadwozie zdawało się urzeczywistnić – konstrukcja nośna z tworzywa sztucznego utworzonego w technologii Elastic Reservoir Moulding oraz panele z polerowanej blachy nierdzewnej. Prasa wpadła w ekstazę. Prawdopodobnie w 1977 roku nie było magazynu motoryzacyjnego, który nie umieściłby na okładce zdjęcia DMC-12.

Przynieś swoje pieniądze

DeLorean obiecał uruchomienie produkcji pod koniec 1978 roku w cenie około 12 000 dolarów, ale wcześniej pozostało jeszcze wiele problemów do rozwiązania. Najważniejszym z nich były oczywiście pieniądze. Aby zorganizować produkcję etycznego samochodu sportowego, potrzeba było około 90 milionów dolarów. Z wyemitowanych akcji udało się zebrać zaledwie jedną dziesiątą wymaganej kwoty i trzeba było szukać innych możliwości.

Dowiedziawszy się, że rządy wielu krajów rozwijających się obiecują inwestorom korzystne warunki pożyczek i ulgi podatkowe w celu przyciągnięcia kapitału zagranicznego i stworzenia miejsc pracy, John postanowił działać w tym kierunku. Po rozważeniu opcji w Hiszpanii, Portugalii i Portoryko, najlepsze warunki znokautował w Irlandii Północnej.

DeLorean zasłynął na całym świecie dzięki trylogii filmowej „Powrót do przyszłości”. Wehikuł czasu stworzony przez „Doca” Emmetta Browna w oparciu o DMC-12 był prawdopodobnie najbardziej godną uwagi rolą samochodu w historii kina. Sam John DeLorean tuż po premierze filmu napisał list do reżysera Roberta Zemeckisa i scenarzysty Boba Gale'a, wyrażając szczerą wdzięczność. Przydatne okazały się także bardzo wysokie opłaty licencyjne od sprzedaży wyrobów pamiątkowych.

Rząd republiki rozdartej wojną domową i atakami terrorystycznymi, w której młodzi ludzie niemal od szkoły przygotowywali się do wstąpienia w szeregi Irlandzkiej Armii Republikańskiej, dostrzegł w projekcie DeLorean szansę na świetlaną przyszłość. Tworzenie miejsc pracy w jednym z najbardziej niespokojnych obszarów Wielkiej Brytanii wydawało się szczęśliwą okazją do pojednania katolików i protestantów.

W lipcu 1978 r. rząd brytyjski zgodził się zapłacić firmie DeLorean Motor Company około 74 miliony dolarów w formie pożyczek i dotacji, a także kolejne 34 miliony dolarów w zamian za udziały. Budowa zakładu w miejscowości Dunmari rozpoczęła się w październiku, jednak rozwój samej maszyny postępował niezwykle powoli. Czas uciekał i DeLorean zdecydował się zwrócić się o pomoc techniczną na zewnątrz. Biura projektowe Porsche i BMW zażądały zbyt dużych pieniędzy na dostrojenie DMC-12, a kontrakt trafił do Colina Chapmana i Lotusa.

Po zapoznaniu się z zakresem prac brytyjscy inżynierowie zrozumieli dwie proste rzeczy. Po pierwsze, nadal nie będzie możliwości dotrzymania wyznaczonych terminów, ale najważniejsze jest to, że stworzenie „etycznego samochodu” w ścisłej zgodności z pierwotną koncepcją jest mało prawdopodobne. Wiele rozwiązań technicznych, takich jak poduszki powietrzne czy elastyczne zderzaki, było zbyt drogich, aby można było je produkować na skalę masową. Musieliśmy także zrezygnować z technologii nadwozi plastikowych ERM, zastępując je włóknem szklanym i po drodze wzmacniając konstrukcję stalową ramą. Elementy zawieszenia, układ hamulcowy a układ kierowniczy został zmieniony na komponenty i zespoły Lotus Esprit. Progresywny dwuwirnikowy silnik Wankla, o którym początkowo marzył DeLorean, ustąpił miejsca niezwykłemu 2,9-litrowemu silnikowi V6 marek Peugeot, Renault i Volvo. Jednostka nie miała dużej mocy - tylko 130 KM, ale była stosunkowo niedroga.

Pomimo największych wysiłków inżynierów Lotus, projekt był znacznie opóźniony w stosunku do harmonogramu. Fabryka w Dunmary została oddana do użytku wczesnym latem 1980 roku, ale pierwszy samochód zjechał z linii montażowej dopiero 21 stycznia następnego roku.

Strome nurkowanie

W Stanach już czekali na samochód. Dick Brown, który kiedyś zbudował od podstaw sieć sprzedaży Mazdy w Stanach Zjednoczonych, podpisał umowy z 340 dealerami. A kupujący, po przeczytaniu entuzjastycznych recenzji na temat prototypu DMC-12 w prasie, byli skłonni dokonać depozytu, aby tylko móc wcześniej kupić samochód. Duży błąd. DMC-12 z partii pilotażowych wyróżniał się, delikatnie mówiąc, słabą jakością wykonania. Pracownicy północnoirlandzkiego przedsiębiorstwa starali się, jak mogli, ale wyraźnie brakowało im doświadczenia. Musieliśmy pilnie stworzyć „Centra Zapewnienia Jakości”, w których faktycznie składano samochody świeżo sprowadzone z Europy.

Gdyby to był jedyny problem! Niestety, zwyczaje drogowe DMC-12 wyraźnie nie pasowały do ​​futurystycznego wyglądu samochodu. Deklarowane sekundy przyspieszenia do setek - 8,8 s według danych paszportowych - nie odpowiadały rzeczywistości. Eksperci magazynu Road and Track zmierzyli zaledwie 10 i pół sekundy. Prędkość maksymalna również była niższa od obiecanych 200 km/h. I to w samochodzie z manualną skrzynią biegów. Letargiczny 3-biegowy automat był całkowicie przygnębiający. Prowadzenie było kiepskie, zwłaszcza w ekstremalnych warunkach. Problem pogłębiała znacznie większa masa samochodu niż pierwotnie planowano. Seryjny DMC-12 ważył aż 1247 kg...

6-cylindrowy silnik PRV, kapryśny, żarłoczny i małej mocy, był chyba najważniejszą wadą DMC-12. Nawiasem mówiąc, instalacja „szóstki” w kształcie litery V miała poważne konsekwencje techniczne dla samochodu. Silnik wymagał montażu skrzyń biegów Renault - 5-biegowej manualnej i 3-biegowej automatycznej. Dlatego zespół napędowy musiał zostać zainstalowany nad tylną osią. Podczas gdy początkowo DMC-12 miał mieć układ silnika umieszczonego centralnie

A cena okazała się dwukrotnie wyższa od oczekiwanej przez DeLoreana. Przy cenie 25 000 dolarów DMC-12 był nieco tańszy od Porsche 911, ale o jedną czwartą droższy od Chevroleta Corvette i Porsche 924 Turbo, które pod względem dynamiki nie pozostawiały szans na etyczny samochód sportowy.

Co dziwne, pierwsza fala krytyki nie przeszkadzała Johnowi zbytnio. Odrzucił skargi dotyczące złego prowadzenia, zauważając, że tylko nieliczni nabywcy sportowego coupe jeżdżą na granicy, i zalecił rozczarowanym dynamiką poczekanie na debiut turbodoładowanej wersji DMC-12.

Jednak do tego czasu DeLorean Motor Company jechało już w dół z pełną prędkością. Opóźnienia w rozpoczęciu produkcji, zobowiązania umowne wobec Lotusa, koszty dodatkowego montażu samochodów w Stanach Zjednoczonych, bardzo wrażliwe płatności gwarancyjne, a przede wszystkim nawyk Johna do życia na luzie – jego pensja jako prezesa firmy wynosiła $ 500 tysięcy - spalił całą gotówkę firmy.

Problemy rosły jak kula śnieżna. Rozczarowani klienci z USA anulowali zamówienia, natomiast fabryka w Dunmary dopiero nabierała rozpędu. Bardzo szybko amerykański oddział DMC przestał płacić montażowni, która z kolei nie miała z czego płacić dostawcom i pracownikom linii montażowej. Do lutego 1982 r. firma DeLorean Motor Company miała zaległe odsetki w wysokości 800 000 dolarów, a 19 lutego ogłoszono upadłość finansową firmy, a tymczasowym menedżerem została mianowana firma audytorska Coopers & Lybrand.

Ale DeLorean się nie poddał. Najbardziej irytujące jest to, że właśnie w tym czasie fabryka Dunmari zdołała poprawić jakość wykonania, a także skorygować problemy z dzieciństwa samego DMC-12, takie jak niewystarczająco mocny generator. Wydawało się, że wystarczy trochę więcej cierpliwości i wszystko pójdzie dobrze. Aby oddać zarządzanie firmą w swoje ręce, wystarczyło znaleźć jedynie 20 milionów dolarów...

Ostatni termin płatności wyznaczono na 20 października 1982 r., ale pieniądze nigdy nie dotarły do ​​Coppers & Lybrand. Dzień wcześniej John DeLorean został aresztowany pod zarzutem przemytu narkotyków w pokoju hotelu Sheraton Plaza w Los Angeles.

Wróg stanu

Prześladowania byłego prezesa upadłej firmy, które rozpoczęły się w amerykańskiej prasie i telewizji, były naprawdę ogromne. Przypomniało mu się wszystko: od romansów i beztrosko rzucanych wypowiedzi po oskarżenia o arogancję i powiązania z mafią. Jeszcze kilka lat temu przedstawiciele mediów z zachwytem i podekscytowaniem opowiadali o niesamowitym prototypie DMC-12 – teraz jednak wszyscy uznali za swój obowiązek kopnięcie poległego wiceprezesa GM. System, przeciwko któremu DeLorean przedstawił się na kartach własnej książki, uderzył w buntownika. Dziesiątki książek, setki artykułów, komiksów, a nawet filmów fabularnych, wymyślonych w Hollywood, rywalizujących ze sobą o opowiedzenie prawdziwej historii Johna DeLoreana.

Ale to, co najbardziej niesamowite, zaczęło się później. W trakcie procesu okazało się, że sprawa przemytu 100 kg kokainy o łącznej wartości 100 mln została sfabrykowana i to nie przez kogokolwiek, ale przez pracowników FBI. Ława przysięgłych uniewinniła Johna, ale do tego czasu jego reputacja została już zniszczona.

Zabierając dzieci, żona odeszła, a po pierwszej próbie nastąpiła druga, potem trzecia i tak dalej. Zarzucano mu oszustwa, wyłudzenia, uchylanie się od płacenia podatków, ale… za każdym razem był uniewinniany. Po odnoszącym sukcesy rabiku, przyzwyczajonym do życia w wielkim stylu, nie pozostał żaden ślad. Pozwy i wezwania będą go prześladować do końca życia.

19 marca 2005 roku John DeLorean zmarł na udar. Pozostając buntownikiem i nonkonformistą do ostatniego tchnienia, zapisał się na pochówek w dżinsach i czarnej skórzanej kurtce.

Ale jego dzieło żyje dalej

W ciągu zaledwie półtora roku w fabryce w Dunmary zmontowano prawie 9 000 samochodów, z których wiele nadal jest w ruchu. Trzeba przyznać, że ceny używanych DMC-12 są stosunkowo niskie. W Stanach – a tam trafiła większość samochodów – dobrze zachowany egzemplarz można znaleźć za 15-25 tys. dolarów. Jak na samochód, który w przenośni wygląda jak milion, są to zaledwie grosze. Repliki wehikułu czasu Doktora Browna cieszą się dużym zainteresowaniem wśród fanów trylogii „Powrót do przyszłości”. Co więcej, DMC-12 z takim hollywoodzkim tuningiem są zauważalnie droższe.

Ponadto kilka lat temu grupa biznesmenów z Teksasu nabyła prawa do marki DeLorean, obiecując ponowne rozpoczęcie produkcji „etycznego samochodu sportowego”. To prawda, że ​​​​jak dotąd sprawa nie wyszła poza dyskusję. Biorąc jednak pod uwagę, że DMC-12 starzeje się jak dobre wino, zyskując z biegiem lat jedynie smak i wartość, wówczas reinkarnację można odłożyć na później.

Danila Michajłow

Trudno powiedzieć, który samochód jest najpiękniejszy na świecie. Ale imię najpiękniejszego przegranego znane jest nawet niemowlętom. Oczywiście jest to DeLorean DMC-12

– Czy to ten sam samochód z „Powrotu do przyszłości”?

- To ona. To prawda, że ​​​​przed przemianą w wehikuł czasu Doktora Browna Delorean przeszedł bardzo długą i ciernistą ścieżkę.

- Słucham uważnie...

– Cóż, chyba powinniśmy zacząć od tego, że samochód DeLorean nosi imię człowieka DeLoreana. Cóż, jeśli konkretnie mówimy o Johnie Zachariahu DeLoreanie – prawdziwej legendzie biznes samochodowy XX wiek. - Dlaczego jest taki sławny?

– Choćby tym, że od zera absolutnego awansował na urząd wiceprezesa General Motors, a następnie będąc u szczytu sławy, nieoczekiwanie porzucił karierę korporacyjną, decydując się na samodzielne budowanie samochodów.

– Hmm, ciekawe… Czy DeLorean naprawdę osiągnął wszystko własną pracą? Czy nie było w jego życiu dalekiego krewnego, który pozostawił w spadku milion lub jasne kontakty, które otworzyłyby drzwi do każdego biura?

John i jego ukochane, ale nieszczęśliwe dziecko

- Nie, naprawdę wszystko było zgodne z czosnkiem. John urodził się w Detroit w biednej rodzinie europejskich imigrantów. Mama pochodzi z Austrii, tata jest Rumunem, a krewni wyjeżdżają gdzieś do Libanu. DeLoreanom wyraźnie brakowało nie tylko Pieniądze, ale także po prostu szczere relacje międzyludzkie. Ojciec Johna (swoją drogą pracownik linii montażowej Silnik Forda Company) nie był głupcem, jeśli chodzi o picie i spokojnie przyjął atak. Przy tak „eleganckim” kapitale początkowym los Johna mógł potoczyć się dowolną ścieżką: albo jako robotnik, albo jako bandyta, ale młody DeLorean wybrał trzecią ścieżkę. Przede wszystkim... nie chciał być jak własny ojciec, dlatego poświęcił się całkowicie własnej edukacji, bez śladu.

– Czy o to chodziło?

- Z pewnością. Ze zwykłej szkoły okręgowej DeLorean został przyjęty z powodu doskonałych ocen do prestiżowej Lewis Cass Technical College, którą również znakomicie ukończył. Następny był Instytut Techniczny Lawrence'a, gdzie John studiował inżynierię przemysłową. I znowu po prostu doskonale! Następnym krokiem jest Chrysler Engineering Institute plus wieczorowa szkoła biznesu na Uniwersytecie Michigan. To, jak mimo wszystko miał czas na życie osobiste, jest nie do pojęcia. Jednak wtedy John się żeni. Po raz pierwszy i nie ostatni. Ale co najważniejsze, dostaje pracę w branży motoryzacyjnej.

-Gdzie go zabrali?

„Na początku trafił do zespołu inżynierów Chryslera, ale niecały rok później trafił do Packard”. Tam brał udział w opracowywaniu nowego automatyczna skrzynia i zyskał reputację pracownika wytrwałego, zdolnego i podejmującego decyzje. Niestety, do tego czasu zgrzybiały Packard już pewnie schodził na dół, ale John nawet nie musiał szukać pracy. Sama to znalazła. Wiceprezydent GM, Oliver Kelly, sam zaproponował DeLoreanowi miejsce w dowolnym wybranym przez siebie oddziale korporacji. John zdecydował się na Pontiaca.

– Tam też wszystko poszło dobrze?

- Więcej niż. Wyliczenie jego zasług i regaliów zajęłoby dużo czasu. Krótko mówiąc, po dotarciu do najbardziej mało obiecującego oddziału DeLorean „Dzhiem” w tamtym czasie, zamienił go w najbardziej udany. Dziesiątki patentów i propozycji innowacji, bezpośredni udział w opracowaniu nowego 6-cylindrowego silnika górnego, udane modele, takie jak Tempest o nietypowym układzie jednostka mocy– silnik z przodu, skrzynia biegów z tyłu i oczywiście stworzenie kultowego Pontiaca GTO – samochodu, który zapoczątkował erę „samochodów mięśniowych”. Wydawało się, że wszystko, czego dotknął DeLorean, zamieniało się w złoto. John wkrótce zostaje prezesem Pontiaca, ale już teraz wiadomo, że to dopiero początek. W 1969 roku był już prezesem Chevroleta, głównego oddziału imperium GM. I tutaj mu się to udaje. To za czasów DeLoreana Chevrolet po raz pierwszy przekroczył granicę 3 milionów pojazdów sprzedanych w ciągu roku (1971). Minie trochę czasu i John zostanie wiceprezesem GM. Do głównej siedziby amerykańskiego przemysłu motoryzacyjnego był już tylko krok, gdy nagle...

- Jak nagle co?

„Nagle wszystko się skończyło”. W kwietniu 1973 roku DeLorean nieoczekiwanie złożył rezygnację. - Ale dlaczego?

– Wciąż spekuluje się na temat przyczyn szokującego zwolnienia. Najbardziej popularna wersja jest taka, że ​​John miał dość etyki korporacyjnej GM, która traktowała wszystkich jednakowo. Ale to nie jest takie proste. DeLoreana nie można nazwać konformistą. Nie przejmował się firmowym dress codem, bez wahania pojechał do biura swoim osobistym Maserati Ghibli i nie ukrywał swoich szalonych sukcesów u kobiet. Krótko mówiąc, John zachował się w sposób niegodny kandydata na prezydenta największej korporacji samochodowej na świecie. Jaka jest historia, kiedy zaprosił wiceprezesa Forda Lee Iacoccę na swój następny ślub jako swojego drużby!

John ze swoją trzecią żoną Christiną Ferraro. Różnica wieku? Tak, to całkiem oczywiste

Oczywiste jest, że DeLorean miał wystarczającą liczbę wrogów na najwyższych szczeblach rządu „Geema”. Być może on sam zrozumiał, a może dobrzy ludzie sugerowali, że jego prezydenturze po prostu nie było pisane – właściwi ludzie we właściwym momencie pociągną za odpowiednie dźwignie i wszystko obróci się przeciwko Johnowi.

– I zdecydował się wyjechać sam?

– Być może właśnie tak jest. Oprócz luksusowej odprawy i złotego spadochronu, w ramach usługi na rzecz firmy otrzymał także luksusowego dealera Cadillaca na Florydzie. Teraz DeLorean mógł z radością wygrzewać się na słońcu przez resztę swoich dni. Ani on, ani jego dzieci, ani Cristina Ferraro, jego żona (jego trzecia) nigdy nie potrzebowaliby pieniędzy. Ale sam John wszystko zrujnował, decydując się na założenie własnej firmy samochodowej.

– Czy to było konieczne?

- Oczywiście nie. Ale będąc osobą niezwykle aktywną, po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu. DeLoreanowi szybko znudziło się stanowisko prezesa Krajowego Związku Biznesmenów na emeryturze. I znowu chciał zanurzyć się w swoim ulubionym biznesie - samochodach. Co więcej, od czasów „Dzhiem” nadal miał wiele osiągnięć - projektów, które nigdy nie trafiły do ​​produkcji. Johnowi szczególnie było przykro z powodu niezrealizowanego Pontiaca Banshee, stosunkowo niedrogiego, ale rasowego samochodu sportowego.

– I postanowił sam to zbudować?

- Powiedzmy, że próbowałem. Planował zaoferować na rynku model sportowy w segmencie cenowym pomiędzy Corvettą a Porsche 911, ale od razu spotkał się z najbardziej zdecydowanym odrzuceniem. Gdy tylko do prasy wyciekły pierwsze pogłoski o nowym projekcie DeLorean, księgowość General Motors wstrzymała składki emerytalne dla swojego byłego wiceprezesa. Powodem jest naruszenie umowy polegające na odmowie pracy dla konkurentów.

Pierwszy prototyp DMC-12 zaszokował opinię publiczną i prasę

– Ale opracowanie własnego modelu i współpraca z konwencjonalnym Fordem czy Chryslerem to nie to samo…

– DeLorean najwyraźniej pomyślał to samo i… przeliczył się. Nie byłby jednak sobą, gdyby na uderzenie nie odpowiedział uderzeniem w twarz. Razem z reporterem Business Week, Patrickiem Wrightem, John napisał książkę W pogodny dzień widać General Motors (w wydaniu radzieckim nosiła tytuł „General Motors w prawdziwym świetle”).

- O czym jest ta książka?

– O moralności jaka panowała w imperium GM. DeLorean, który znał korporację od podszewki, spuścił lawinę krytyki na temat etyki korporacyjnej i metod pracy swoich byłych kolegów. Dostali to wszyscy, zarówno projektanci i inżynierowie, jak i oczywiście przede wszystkim najwyższe kierownictwo firmy. Materiał faktycznie okazał się na tyle zjadliwy i aktualny, że sam Jan, który z początku był spragniony zemsty, w końcu, a raczej gdy książka była już gotowa, postanowił się odsunąć.

– Bałeś się czegoś?

- Nie bez tego. W wywiadzie przyznaje później, że po przeczytaniu tej książki w Detroit „będą chcieli mnie zmiażdżyć jak winogrono”. Nie najlepsze, jak widzisz, tło do tworzenia własnych firma samochodowa. Jednak pomimo wątpliwości DeLoreana książka została opublikowana – Patrick Wright podjął decyzję z własnej inicjatywy. I oczywiście publikacja W pogodny dzień widać, że General Motors odegra fatalną rolę w losie Johna. Ale on jeszcze o tym nie wiedział.

- A co z jego własnym projektem?

– Tak więc DeLorean, który miał powody uważać się za osobę całkiem kompetentną w branży motoryzacyjnej, wymyślił imponujący samochód. Sam nazwał go „Etycznym samochodem sportowym”, pięknym, szybkim i bezpiecznym. Część techniczna John powierzył projekt opiece Billa Collinsa, najwyższej klasy inżyniera, z którym współpracował w Pontiacu. Postanowili zamówić projekt we Włoszech u samego maestro Giorgetto Giugiaro. Sprawy toczyły się pełną parą. Zaledwie rok po założeniu DeLorean Motor Company przedstawicielom prasy pokazano prototyp przyszłego modelu DMC-12.

- W ciągu zaledwie roku? Jednak szybko...

- Cóż, to był tylko prototyp. Podwozie zapożyczono z FIATA X1/9, czterocylindrowy silnik z Citroena GS, a elementy zawieszenia z Forda Pinto/Mustang II. Co więcej, samochód nie był modelem, ale działającym prototypem. To prawda, że ​​​​podczas prezentacji DeLorean odmówił każdemu, kto pytał o możliwość jazdy próbnej. Usiądź w środku – proszę, ale bez jazd próbnych.

- To naprawdę było zaawansowany projekt?

- Niewątpliwie. Umieszczony centralnie DMC-12 był bombą. Przynajmniej podane cechy modelu. Lekki korpus o szacunkowej masie około 1000 kg zapewniła konstrukcja nośna wykonana z tworzywa sztucznego utworzonego w technologii Elastic Reservoir Moulding oraz panele wykonane z polerowanej stali nierdzewnej. A także poduszki powietrzne, elastyczne zderzaki, które bez konsekwencji wytrzymują uderzenia przy prędkościach do 16 km/h. Tego wszystkiego nie było na prototypie, ale powinno pojawić się w wersji produkcyjnej.

- A projekt jest dobry...

- Wspaniała, powiedziałbym. Co więcej, pierwsza wersja nadwozia Giugiaro zasadniczo pozostała ostateczna. Obecny profil w kształcie klina, muskularne ściany boczne, drzwi skrzydłowe. Uroda! Krótko mówiąc, pierwsze wrażenie, jakie zrobił Delorean DMC-12, było tytaniczne.

– Nie jest to oczywiście liczba cylindrów czy pojemność silnika, ale szacunkowa cena samochodu sportowego w tysiącach dolarów. Muszę powiedzieć, że to bardzo humanitarna ilość, jak na ówczesne standardy i stopień zaawansowania samego projektu. Pozostało jedynie przekształcić prototyp w model produkcyjny i rozpocząć masową produkcję.

– Prawdopodobnie przy koneksjach i funduszach DeLoreana nie sprawiało to żadnych trudności…

- To zależy od tego, jak wyglądasz. Powiedzmy, że John naprawdę rozwiązał problem z zakładem produkcyjnym w bardzo fajny sposób - postanowili zbudować zakład do produkcji DMC-12 w... Irlandii Północnej w miejscowości Dunmurry. Rząd Wielkiej Brytanii nie tylko obiecał znaczne ulgi podatkowe, ale także osobiście przeznaczył firmie DeLoreana ponad 100 milionów dolarów. Ale rozwój samochodu był niezwykle powolny. Zdając sobie sprawę, że projekt zwalnia, John zwrócił się do europejskich ekspertów o wiedzę inżynieryjną. firmy samochodowe. Jednak BMW i Porsche, które miały duże doświadczenie w tego typu projektach, zażądały za dużo pieniędzy. Ale Brytyjczycy z Lotus zgodzili się pracować za oferowane pieniądze. To prawda, ze znacznymi zastrzeżeniami.

– Jakie rezerwacje?

– Prawie wszystkie rewolucyjne rozkosze DMC-12, pierwotnie zaprojektowane, trafiły do ​​pieca. Technologia plastikowego nadwozia ERM, układ silnika umieszczonego centralnie, silnik z tłokiem obrotowym i poduszki powietrzne poszły na marne. W rezultacie „etyczny samochód sportowy” pod względem technicznym stał się niemalże klonem sportowego Lotus Esprit: elementy podwozia, zawieszenia i układu kierowniczego. Biorąc jednak pod uwagę znacznie wyższą cenę angielskiego samochodu, nie było tak źle. Silnika też szukano nie pod kątem tego, co jest lepsze, ale tego, co jest tańsze. W rezultacie wybór padł na benzynowe V6 marek Peugeot, Renault i Volvo. Pojemność robocza 2,9 litra, moc tylko 130 KM. Ale niedrogie... Swoją drogą Bill Collins, główny inżynier projektu, był tak rozczarowany przekształceniem swojego pomysłu w znacznie bardziej zwyczajny pojazd, niż pierwotnie planowano, że zrezygnował. W każdym razie projekt był znacznie opóźniony w stosunku do harmonogramu. Fabryka w Dunmurry była gotowa latem 1980 roku, ale pierwszy DMC-12 zjechał z linii montażowej dopiero 21 stycznia następnego roku.

- I jak dalej nowe auto Czy kupujący zareagowali?

– Jedno było jasne: na Deloreana czekali w Stanach. Bardzo. DMC udało się podpisać umowy z prawie 350 dealerami - i to na samochód, jakiego nikt nigdy nie widział! Wyczerpani nabywcy byli gotowi przepłacić, ale DMC-12 z partii pilotażowych nie był zepsuty jakością wykonania. Pracownikom północnoirlandzkiego zakładu wyraźnie brakowało doświadczenia. Następnie DeLorean pilnie organizuje tzw. Centrum Zapewnienia Jakości – w zasadzie miejsce, w którym przywodzi się na myśl tych, którzy płynęli z Europy.

- No cóż, są bóle narastające...

– Gdyby to był jedyny problem! Niestety, zwyczaje drogowe DMC-12 wyraźnie nie pasowały do ​​futurystycznego wyglądu samochodu. Deklarowane sekundy przyspieszenia do setek - według danych paszportowych 8,5 s - nie odpowiadały rzeczywistości co najmniej o sekundę. Prędkość maksymalna również była niższa od obiecanych 200 km/h. I to w samochodzie z manualną skrzynią biegów. Letargiczny 3-biegowy automat był całkowicie przygnębiający. Prowadzenie było kiepskie, zwłaszcza w ekstremalnych warunkach. Problem pogłębiała znacznie większa masa samochodu niż pierwotnie planowano. Seryjny DMC-12 ważył aż 1247 kg... A cena okazała się dwukrotnie wyższa od tej, na którą liczył DeLorean. Przy cenie 25 000 dolarów DMC-12 był nieco tańszy od Porsche 911, ale o jedną czwartą droższy od Chevroleta Corvette i Porsche 924 Turbo, które pod względem dynamiki nie pozostawiały szans na etyczny samochód sportowy.

„Czy to wszystko przeszkadzało DeLoreanowi?”

- Nie tak wiele. Odrzucił skargi dotyczące złego prowadzenia, zauważając, że tylko nieliczni nabywcy sportowego coupe jeżdżą na granicy, i zalecił rozczarowanym dynamiką poczekanie na debiut turbodoładowanej wersji DMC-12. Jednak do tego czasu DeLorean Motor Company jechało już w dół z pełną prędkością. Opóźnienia w rozpoczęciu produkcji, zobowiązania umowne wobec Lotusa, koszty dodatkowego montażu samochodów w Stanach Zjednoczonych, bardzo wrażliwe płatności gwarancyjne, a przede wszystkim nawyk Johna do życia na luzie – jego pensja jako prezesa firmy wynosiła $ 500 tysięcy - spalił całą gotówkę firmy. Problemy rosły jak kula śnieżna. Rozczarowani klienci w USA anulowali zamówienia, ale fabryka w Dunmurry dopiero nabierała rozpędu. Bardzo szybko amerykański oddział DMC przestał płacić montażowni, która z kolei nie miała z czego płacić dostawcom i pracownikom linii montażowej. Do lutego 1982 r. firma DeLorean Motor Company miała zaległe odsetki w wysokości 800 000 dolarów, a 19 lutego ogłoszono upadłość finansową firmy, a tymczasowym menedżerem została mianowana firma audytorska Coopers & Lybrand.

- Koniec opowieści?

- Jeśli. DeLorean nie poddał się. Najbardziej irytujące jest to, że właśnie w tym czasie fabryka w Dunmurry zdołała poprawić jakość wykonania, a także skorygować problemy z dzieciństwa samego DMC-12, takie jak niewystarczająco mocny generator. Wydawało się, że wystarczy trochę więcej cierpliwości i wszystko pójdzie dobrze. Wystarczyło znaleźć 20 milionów dolarów, aby oddać zarządzanie firmą w swoje ręce... Ostatnią datę płatności wyznaczono na 20 października 1982 roku, ale pieniądze do Coppers & Lybrand nigdy nie dotarły. Dzień wcześniej John DeLorean został aresztowany pod zarzutem przemytu narkotyków w pokoju hotelu Sheraton Plaza w Los Angeles. To było to, to był koniec. Przynajmniej dla DeLorean Motor Company. Majątek firmy został sprzedany pod młotkiem, a pracownicy fabryki w Dunmary zostali odesłani do domu. Sam DeLorean trafił do sądu i na pierwsze strony gazet.

- Narkotyki? To już jest za dużo...

– To już za dużo, co zaczęło się w prasie amerykańskiej. Całkowicie zapominając o domniemaniu niewinności („Nikt nie może być uznany za winnego inaczej niż wyrokiem sądu”), natychmiast spuścili na Johna wszystkie psy. I tutaj na pewno nie mogłoby się to odbyć bez lobbystów z Detroit, którzy postanowili zemścić się na DeLoreanie za skandaliczną książkę. Teraz przypomniały mu się wszystkie jego wady: prawdziwe i wyimaginowane. Od romansów w towarzystwie piękności o połowę młodszych i operacji kosmetycznych z liftingiem twarzy po powiązania z mafią i niemal fizyczną eliminację konkurentów!

- Wow! A co z sądem?

- Cóż, to jest najciekawsza rzecz. W trakcie procesu wyszło na jaw, że sprawa przemytu 100 kg kokainy o łącznej wartości 100 mln została sfabrykowana i to nie przez kogokolwiek, ale przez pracowników FBI. Wystarczy przypomnieć, że nieszczęsną kokainę do pokoju Sheratona wniósł jeden z agentów federalnych, a nie sam DeLorean. Ława przysięgłych uniewinniła Johna, wierząc, że został po prostu wrobiony. Ale powrót do starego życia nie był już możliwy.

Przez cały okres eksploatacji korpusy DMC-12 nie były malowane. Oznacza to, że mamy przed sobą przykład rażącego rolnictwa kolektywnego

Natychmiast po uniewinnieniu Christina Ferraro złożyła pozew o rozwód, a przeciwko DeLoreanowi zaczęto wysuwać nowe roszczenia. Chętnych było mnóstwo. Rząd brytyjski wszczął własne dochodzenie, podczas którego stało się jasne, że miliony dolarów przeznaczone na opłacenie usług inżynieryjnych Lotus zostały zdeponowane na kontach trzecich. Historia, w którą bezpośrednio zaangażowany był szef firmy Colin Chapman, rozegrała się nie tylko z powodu jego śmierci. Zawał mięśnia sercowego uchronił genialnego projektanta, ale słabego biznesmena, przed reputacją oszusta. W związku z tym nie postawiono także DeLoreanowi żadnych bezpośrednich zarzutów, co oznacza kolejne uniewinnienie…

„Czy DeLorean naprawdę był czegokolwiek winny?”

– Istnieją podstawy, by sądzić, że jedyne, o co można śmiało zarzucić nieudanemu prezesowi GM, to arogancja. I oczywiście w upale. Gdyby nie opublikowano TEJ SAMEJ książki, nie byłoby prześladowań na tak kosmiczną skalę. System zawsze uderza w tych, którzy się mu sprzeciwiają. Oczywiście słuszne jest także obwinianie DeLoreana za niepłacenie rachunków – pod koniec jego życia nawet prawnicy, którzy bronili go w poprzednich procesach i którym nie zapłacił ani grosza, pozwali Johna. Ale co można zabrać bankrutowi?

Zmiany a la „Powrót do przyszłości” są powszechne wśród ocalałych

- Zupełnie nie. Oczywiście DMC-12 nigdy nie osiągnął deklarowanych początkowo rewolucyjnych wyżyn, ale na początku lat 80. uznawano go za całkiem niezły i oryginalny samochód. Gdy tylko rozwiązano problemy z jakością wykonania, które nękały maszyny z pierwszych partii, poważne problemy techniczne już nie występowały. Silnik nie jest szybki, ale jest dość trwały, nadwozie jest w zasadzie wieczne... Co więcej, planowana na premierę wersja turbo DMC-12 może równie dobrze stać się tym samym „DeLoreanem”, jaki klientom obiecano na samym początku, a mianowicie jasnym i szybko. Cóż, sportowy sedan uwzględniony w planach DMC teoretycznie miał poszerzyć grono konsumentów i pomóc Nowa marka zdobyć przyczółek na rynku amerykańskim. Niestety... A największym sukcesem Deloreana DMC-12 była dopiero jego rola w hollywoodzkim hicie. Niektórzy zapewne marzą o takim losie swojego dziecka, ale sam John DeLorean, jestem pewien, liczył na znacznie więcej…

DZWON

Są tacy, którzy czytali tę wiadomość przed tobą.
Zapisz się, aby otrzymywać świeże artykuły.
E-mail
Nazwa
Nazwisko
Jak chcesz przeczytać „Dzwon”?
Bez spamu